Mandalorianie po Galidraanie

[Heavy Metal Mando]

Dyskusja wydzielona stąd: http://www.iksy.boo.pl/frm/viewtopic.php?f=5&t=13
X-Yuri

. Jango zupełnie nie dbał o klony, ani nie traktował ich jak potencjalnych współziomków (pomijam fakt, że nawet własnego syna nie nauczył języka... może miał kryzys "wiary", czy co...).

Właśnie ta sprawa mocno mnie zastanawia. Można to tłumaczyć tym, że nie wierzył w odrodzenie Mandalorian... O właśnie. Ciekawy temat. Odrodzenie Mandalorian po Galidraanie, to, jeżeli brać pod uwagę fakt, że przeżyło ledwie kilku mando, można powiedzieć rzecz niemożliwa. Skoro przeżyło kilku, to skąd do chłolery tych siedemniesięciu pięciu cuy'val dar? Te dwie rzeczy się nie łączą logicznie. Z taką liczbą Mandalorian, można było już cośzrobić, hę?
A może Jango chciał coś zrobić, ale nie zdążył? Mam nadzieję, że kiedyś się tego dowiemy...

[Mini]

Heavy, ale przecież nie wszyscy Mandalorianie musieli latać za Mandalorem.

[Heavy Metal Mando]

To dlaczego cała reszta się rozproszyła? Na początku myślała że Jango nie żyje, ale poźniej?

[X-Yuri]

A pozniej zyla swoim zyciem, jak za czasow przed-dziedzictwa gdy Boba byl Mand'alorem : P

[hashhana]

Skoro przeżyło kilku, to skąd do chłolery tych siedemniesięciu pięciu cuy'val dar? Te dwie rzeczy się nie łączą logicznie. Z taką liczbą Mandalorian, można było już cośzrobić, hę?

a po walce z Jedi, to nie przeżył tylko Jango i Silas (czy jakoś tak)? a sami cu'yval dar pewnie nie byli superkomandosami (nie jestem pewna, czy przypadkiem niektórzy nie pochodzili z DW też). ani Vau, ani Kal raczej nie tytułowali się tak. zasadniczo nawet jakoś nie powracają w wspomnieniach w okres świetności pod wodzą Jango. wychodzi na to, że Jango, a reszta mando niekoniecznie mieli wspólną wizję przyszłości. jak by się nad tym zastanowić, to jakoś Jango wiele nie zdziałał dla samej społeczności jako całości...
może Fett chciał już tylko zamknąć niemiły rozdział w życiu, zabrać Bobę i uciec od tego wszystkiego. wygląda na to, że jego jedynym celem była zemsta - wpierw na death watch, potem na jedi. i tyle, jeśli idzie o jakieś jego plany na przyszłość.

[Heavy Metal Mando]

a sami cu'yval dar pewnie nie byli superkomandosami (nie jestem pewna, czy przypadkiem niektórzy nie pochodzili z DW też).

Daj spokój. Jango po pierwsze nie miał kontaktu do żadnego członka DW, po drugie, pierwsze co by zrobił, gdyby kogoś takiego spotkał, to wypalił mu dwie dymiące dziury w klatce piersiowej swoimi Westarami

[hashhana]

Daj spokój. Jango po pierwsze nie miał kontaktu do żadnego członka DW, po drugie, pierwsze co by zrobił, gdyby kogoś takiego spotkał, to wypalił mu dwie dymiące dziury w klatce piersiowej swoimi Westarami

ale w order 66 wychodzi na to, że brał na szkoleniowców i takich, co mieli zadatki na bycie z watachy... a może wśród bezimniennych szkoleniowców znaleźliby się i prawdziwi członkowie. w końcu wojna się skończyła, obaj liderzy umarli.
nie mogę podać dokładnie strony z książki, bo swoją wersję mam z neta, ale jest to jakoś w 3 rozdziale. podaje cytat, jakby nie chciało ci się szukać:

[...]
"Yeah, but you can steer events ..." Skirata said. "You want to see Priest or Reau back in?"
"You wouldn't. Not them." Gilamar boiled. He loathed both of them to the point of violence. "They had the makings of the Death Watch in them, those two. Him and that perverted secret fight club, her and that let's-conquer-the-galaxy-again osik . . . that's not what either of us want Mandalore to be, is it?"
"I know how to get you going, don't I?"
[...]
"Just keep me away from them. Him especially. Jango must have been mad to recruit him."

[Heavy Metal Mando]

" Jango must have been mad to recruit him."

Jedyne wytłumaczenie

[hashhana]

Jedyne wytłumaczenie

albo faktycznie brakowało mu doświadczonych żołnierzy. w takim razie skąd takie tłumy na Mandalore?

[Immo]

Osobiście podejrzewam, że w Jango, dokładnie w chwili, kiedy powiedział

Zabiliście ich. Zabiliście ich wszystkich. Wszyscy zginęliśmy.

przestał na dobrą sprawę być Mandalorianinem. I być Mandalorem. Jego maska spadła na ziemię. Coś pękło i przestał wierzyć w ideały superkomandosów. Zorientował się, że wszelkie jego starania spełzły na niczym, bo zniszczyła ich nienawiść Vizsli. I stał się innym człowiekiem, odrzucił swoje ideały. Stał się zwykłym najemnikiem i brał takie zlecenia, jakie tylko mógł. Kiedy dostał zlecenie na stworzenie armii klonów, ponownie zdał sobie sprawę z tego, że nawet mimo tego, że wielu z jego eks-ziomków zginęło na Galidraan, Mandalorianie wciąż są wielkimi wojownikami. Dlatego zebrał kilku Mandalorian do Cuy`val Dar. Ale do drogi Mando wrócić już nie chciał. Została po niej tylko zbroja.

A prywatnie, uważam, że Open Seasons jest zbyt okrojone i wiele spraw przedstawia dość banalnie. I tego, że przeciętny Mandalorianin w tym komiksie wykazuje przeżywalność droida bojowego w pojedynku jeden na jeden z Obi-Wanem, nie muszę chyba przypominać.