Gajowy napisał(a):Zanim poznaliśmy sześciopunktowy kodeks Traviss, do opisu Mandalorian używano takich słów jak honor, waleczność, niezłomność, podejmowanie wyzwań, odwaga, sława...
A jeżeli zapytacie po czym poznaję prawdziwego Mandalorianina to przedstawię krótki opis sytuacji:
Trzech Mandalorian, w katynie, siedzi przy stoliku i nagle podchodzi do nich trzech Barabeli w celu wywołania bójki, co robią Mando? Grają w papier, nożyce, kamień żeby ustalić który zajmie się jaszczurkami.
Gajowy napisał(a):Resol'nare, jest jednym z travissowych wymysłów, który mnie strasznie denerwuje. Dlatego że te sześć punktów jest traktowane jako definicja Mandalorianina, z czym kompletnie nie mogę się zgodzić.
Gajowy napisał(a):Pozwoliłem sobie na własną kolejność. Dwa pierwsze punkty nie nawiązują bezpośrednio do Mandalorian (wszak rodzina nie musi być mandaloriańska, a Mandalorianin nie musi wywodzić się z klanu, zwłaszcza jeśli jest neofitą). Bronimy więc siebie, swojej rodziny, i pomagamy klanowi. Nie jest to działanie które można przypisać jedynie Mandalorianom, wydaje mi się wręcz że dla przedstawiciela niemal każdej społeczności owe wartości są cnotą. Mandalorianie nie są też wyjątkowo żarliwi w tych dwóch punktach, nigdy nie słyszałem powiedzenia 'troszczy się o rodzinę jak Mandalorianin', 'pomóż rodzinie, bądź dobrym Mandalorianinem'.
Chyba że właśnie to chce nam przekazać Traviss, przez resol'nare i nie tylko.
Gajowy napisał(a):Teraz kolejne punkty - nosimy mandaloriańską zbroję, mówimy w mandaloriańskim języku, kiedy przywódca mandalorian zawoła to go słuchamy.
Tu jest jeszcze gorzej, choć już bardziej precyzyjnie. Bo choć każda armia ma swój uniform, każda społeczność posługuje się jakimś językiem, i wszyscy są zobowiązani by słuchać jakiegoś przywódcy, to tutaj mamy wszystko MANDALORIAŃSKIE. I sprawa załatwiona.
Nasuwa mi się parafraza: 'Wojownik to coś więcej niż zbroja. Wojownik to zbroja mandaloriańska'.
Gajowy napisał(a):I został nam ostatni punkt, czyli wychować dzieci w duchu wszystkiego co powyżej. Naucz go języka (koniecznie mandaloriańskiego!), kup mu zbroję (mandaloriańską!), niech słucha Mand'alora, broni rodziny i klanu - oto przepis na mando.
Powtarzam po raz kolejny - BZDURA.
To zdecydowanie za mało.
Jeżeli mielibyśmy się ściśle trzymać tej definicji, to ani Canderous Ordo w KoToRze, ani Jango Fett po masakrze na Galidraan, ani filmowy Boba, nie są Mandalorianami. Nie przestrzegają jednego lub kilku punktów, czyli nie są.
Ale jednak dla wielu właśnie te postacie są wzorem Mando. Dlaczego?
Bo "Mandalorianin to znacznie więcej niż resol'nare".
Gajowy napisał(a):Idąc tym tropem śmiało mogę uznać że KLONY TO MANDALORIANIE.
1. Bronią siebie samych, i siebie nawzajem - nie mają wszak innej rodziny niż inne klony. 2. Pomagają sobie, chronią Republikę - która jest chyba najlepszym odpowiednikiem klanu. 3. Noszą zbroję. 4. Mówią językiem. 5. Na wezwanie stają u boku dowódcy. Bezwzględnie posłuszni i karni. 6. Nie wychowują swoich dzieci, gdyż ich nie mają, jednak starsze klony biorą udział w procesie szkolenia młodszych (vide: TCW).
Gajowy napisał(a):Wg. mnie proste:
1. Albo uznajemy że ścisłe przestrzeganie resol'nare jest wyznacznikiem kto jest mando - Czyli Cassus z KoToRa, Jango po masakrze i filmowy Boba nie są, a uwielbiamy ich za Bóg wie co.
Horus napisał(a):A jeżeli zapytacie po czym poznaję prawdziwego Mandalorianina to przedstawię krótki opis sytuacji:
Trzech Mandalorian, w katynie, siedzi przy stoliku i nagle podchodzi do nich trzech Barabeli w celu wywołania bójki, co robią Mando? Grają w papier, nożyce, kamień żeby ustalić który zajmie się jaszczurkami.
Araxuss napisał(a):Mnie irytuje większość pomysłów Traviss. Już o tym kiedyś pisałem ale powtórzę. Znacznie bardziej wole mandalorian z TCW (choć nie lubie TCW). Traviss dorobiła do mandalorian jakąś dziwaczna ideologie że każdy ma być troskliwy rodzinny i wrażliwy, bla bla bla.... Że wszystko przeżywają i są uczciowi. Jak patrzę na takiego Bobę Fetta w filmie, to wydaje mi się że jest przeciwieństwem tych wszystkich Travissowskich troskliwych emocjonalnych mandalorian. Dla mnie "mandaloriańskość" to gdy Boba Fett w "Imperium kontratakuje" wykazuje całkowity brak jakichkolwiek uczuć i zainteresowania czymkolwiek po za wykonaiem roboty. Albo Gdy Montross w cutscence z "Bounty Hunter" dopada jakiegoś przerażonego gościa na pustyni i powoli idzie w jego kierunku. Ofiara błaga o litość, ale Montross ma to gdzieś i go zabija.
Rate napisał(a):Dlatego nie lubie "komandosów republiki". Nawet Walon Vau, który ma być tym brutalnym mando jest... cóż taki średni (nie mówię już o Skiracie).
Araxuss napisał(a):Pozwoliłem sobie zrobić na szybko komiks który w humorysty sposób przedstawia problem "Travissowskiego" postrzegania mando.
Rate napisał(a):hahahahah świetne!!!
Podobny można by było zrobić o DW. Araxuss liczę na Ciebie
Gajowy napisał(a):Na stronie mamy cykl artykułów pt. "Mandalorianie poza uniwersum SW". Część tych artykułów, to doskonała lekcja jakie wartości powinien mieć Mandalorianin. Część jest absolutnie bzdurna, i można z niej wywnioskować że wystarczy być zajebiście skutecznym żołnierzem i rodzicem a już dostajemy plakietkę Mando. Autorom tych artykułów proponuję dopisać tam jednostkę Grom, japoński ród Tokugawa i Robin Hood'a.
Nie zapominajmy dopisać Klingonów, bo według tego to oni są bardziej Mandaloriańscy niż Mandalorianie. Bo w scenie opisanej przez Horusa trzech Klingonów nie tylko wytrzepała by tych trzech zadymiarzy ale i resztę knajpy. Mają silną tradycję, honor, waleczność, odwagę, własny język, kulturę, nawet jakieś tam mundury (pancerze)... itd. (Gajowy nie rozumiem co Ci nie leży w tamtym artykule...). Są tak zajebiście Mandaloriańscy, że możemy już teraz zmienić OYA! na Qapla'
Egzar napisał(a):Ja myślę że przede wszystkim tak jak w galaktyce czasy się zmieniały to i Resol'nare oraz jego rozumienie i wcielanie życie też ulegało w ciągu tysięcy lat licznym modyfikacjom. Dlatego też nie bardzo możemy porównywać mando takich jak Kassus Fett albo Canderous Ordo z mando "dzisiejszymi" (od mandaloriańskiej wojny domwej do dziedzictwa), bo np konkwistadorzy i superkomandosi różnili się dalece w swoich założeniach.
Egzar napisał(a):Nawet wierzenia mandalorian bardzo zmieniały się w czasie historii przeszli przecież od politeizmu, poprzez uznawanie samej wojny za istote najwyższą po niemal pełny ateizm z wiarą w życie pozagrobowe jako jedną z niewielu pozostałości bogatej duchwości.
hashhana napisał(a):Ciekawe, jak wyglądają zaświaty Mando i czy Jango dostał łupnia od swoich przodków za namnożenie armii klonów, która nijak jest mandaloriańska?
Ironiczny komiks, ale jest w nim ziarno prawdy. Tfu! Cały wór ziaren xD
Ciekawe, jak wyglądają zaświaty Mando
. Dzieci są w tym zawartegdzie mogą spotkać się z dawno zmarłymi przyjaciółmi, członkami klanów itd.
Gajowy napisał(a):... Poprostu trzeba Cię zabić.
X-Yuri napisał(a):I teraz mi smutno : (
Gajowy napisał(a):X-Yuri napisał(a):I teraz mi smutno : (
Typowy Mando od Karen.
Kupię Ci na Pyrkonie lizaka na pocieszenie
Gajowy napisał(a):Chodzi mi o to że ów kodeks nie powinien być używany jako definicja Mandalorian. Może pozwala przetrwać językowi, i tradycji noszenia odpowiedniej, ale nie definiuje kim jest mandalorianin.
Jedynym aspektem kodeksu który wyróżnia te wartości od wartości innych społeczności jest przedrostek mando, i noszona zbroja.
[...]
Właśnie to próbuję wykazać. Że resol'nare nie nadają się na definicję.
Nadają się na zabawny archaiczny dekalog/hexalog, którego się uczą w dzieciaki w szkołach jako ciekawostkę, lekcję etyki i tradycji.
Ciekawostka, wskazówka, nie ścisły kodeks którego przestrzeganie nadaje nam prawo do używania nazwy Mandalorianina.
Moim zdaniem definicja Mandalorianina powinna się opierać na szeregu innych, wymienionych wyżej wartości.
Wydaje mi się że nie dlatego Kast dostał po pysku od Fetta, że nie znał Mando'a, i nie wychowywał dzieci.
We call the Shadow Warriors our Progenitors, though we do not share their blood, and their bodies were those of beasts, not humans. We do so because their leaders forged the Mando'ade into warrior bands and taught them to treasure family, clan, and honor. Their teaching become the Resol'nare, the Six Actions that make us Mandalorians: raising the young to seek honor and glory, wearing armor, defending one's self and one's family, supporting one's clan, speaking a common language, and owing fealty to the leader of the clans.
Gajowy napisał(a):Mówisz że to wszystko jedno co czuje i jak się zachowuje Mandalorianin wewnętrznie, skoro na zewnątrz i tak wygląda jak nie wzruszony Fett czy Montross.
Błąd. Bo właśnie pokochaliśmy niewzruszonych Fettów i Montrossów, a stwierdzenie że to kwestia perspektywy otwiera nam furtkę do tego że owi Fettowie i Montrossowie okażą się równie miętcy w środku jak każdy inny.
Bo nagle nam przedstawiono ich perspektywę.
Problemem myślę jest to że Tobie to Yuri się podoba i odpowiada Ci taka wizja Mandalorian. Sam zresztą twierdzisz że Karen ciężko przecenić.
I tego nie przeskoczymy ilością argumentów.
... Poprostu trzeba Cię zabić.
Gajowy napisał(a):@hash
W żadnym wypadku nie przypisał bym sklonowanej WAR motywów opartych na honorze, chęci podejmowania wyzwań, czy dążeniu do sławy.
To armia która broniła interesów Republiki, i dla mnie ich motywem była wyłącznie Republika, dzięki temu że klon był wyjątkowo karnym żołnierzem.
W śród sithów honoru nie zauważyłem, ale możliwe że jestem na bakier ze źródłami. Wolałbym jednach nadal postrzegać ich jako istoty dążące do władzy i potęgi, nie przebierające w środkach, nie przejmujące się wartościami moralnymi.
Gajowy napisał(a):Ironiczny komiks, ale jest w nim ziarno prawdy. Tfu! Cały wór ziaren xD
Siejmy je więc! W końcu Fett - znaczy rolnik.
Gajowy napisał(a):Ciekawe, jak wyglądają zaświaty Mando
To nie wiesz? Sama je narysowałaś! Jak dla mnie takie zaświaty dla Mando, mi zupełnie pasują.
Tala Iveris napisał(a):hashhana napisał(a):Ciekawe, jak wyglądają zaświaty Mando i czy Jango dostał łupnia od swoich przodków za namnożenie armii klonów, która nijak jest mandaloriańska?
Ja to widzę tak: Galaktyki pełne "godnych przeciwników", gdzie mogą podbijać światy i powiększać swoją siłę. Również miejsce, gdzie mogą spotkać się z dawno zmarłymi przyjaciółmi, członkami klanów itd. Miejsce gdzie mogą polować ile chcą (i na co chcą).
Tala Iveris napisał(a):Hmm, istnienie dawnych wrogów. Jak dla mnie - mogą być.
Jest również perspektywa "raju" dla każdego z osobna.
Dla jednych życie po śmierci to powrót do miejsc, chwil itd, które był dla nas najszczęśliwsze. Dla innych to życie od samego początku. Ewentualnie życie dalej, ale już nie w świecie materialnym. Jeżeli komuś podobały się bitwy z wrogiem, może rozgrywać to jeszcze raz do woli.
Wróć do Okiem\Wizjerem Manda`Yaim
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników