Na początku grudnia wpadłam na szalony pomysł - a może by tak zrobić blaster wzorowany na broni Dina? Pomysł stał się projektem; przecz cały czas trwania procesu twórczego (+/- trzy tygodnie) merytorycznego i moralnego wsparcia udzielał mi Karveht (i rodzice tolerujący sprayowanie w środku nocy, dwa tygodnie gadanie tylko o jednym i latanie po całym domu za pudełkami - efekt latania można zobaczyć na discordzie); za co bardzo i szalenie dziękuję. Bez tego wsparcia pewnie nie dobrnęłabym do końca.
Chyba nie ma wyraźnych zdjęć broni Dina, więc miałam sporo swobody artystycznej. Celowałam raczej w podobny, przekonująco wyglądający blaster niż dokładną replikę.
Szablon (który potem trochę zmodyfikowałam), znalazłam pod tym filmikiem. Największe różnice to zmienione proporcje końcówki lufy; symetruczne żłobienia po obu stronach (w oryginale są po jednej); no i to, co najbardziej rzuca się w oczy - przez roztargnienie skleiłam korpus na odwrót - tj. tak jak wygląda oryginalny bergmann, a nie broń Dina, która ma zamienione strony ^^'.
Korpus wykonałam ze spienionego PVC; z kolei szpachlowanie i elementy nie dające się zrobić z PVC ulepiłam z poxiliny. Lufa to rurka PVC o średnicy 12 mm, wklejona na pół centymetra w poxilinę, a poza tym przyklejona kropelką do znajdującej się na spodzie cienkiej listwy. "Śrubki" zeszlifowałam do płaskiego już po naklejeniu.
Jeśli kogoś ciekawi ilość materiałów - zużyłam niecałe opakowanie poxiliny i dwie tubki kropelki w żelu.
Poniżej kilka zdjęć WIP.
Tu jest blaster gotowy do malowania:
Samo malowanie nie obyło się bez przygód - pierwsza warstwa farby się zważyła i spłynęła, gdy spróbowałam wyrównać ją drugą. Zmyłam wszystko, zeszlifowałam, pomarudziłam i spróbowałam raz jeszcze, tym razem pędzelkiem, bez podkładu i ignorując połowę zaleceń producenta. Wyschło. ^^
Na koniec jedna mała wpadka - przy pakowaniu zauważyłam, że kompletnie zapomniałam o tym wihajstrze na końcu lufy. No nic, to tylko jedno szybkie doklejanie i odmalowywanie więcej ^^ Szczęśliwym trafem okazało się że mam dzień zapasu.
Efekt końcowy (i bez wihajstra, i z wihajstrem):
Zniszczeń jest dużo - robienie battle damage`u to niezła zabawa, a poza tym dużo bardziej od nowych i nietykanych egzemplarzy cenię sobie blastery, które zdążyły już zasłużyć na swoją legendę ^^ Próbowałam robić battle damage z głową, tj. pomyśleć co i gdzie mogło się odrapać przy używaniu, a nie malować co popadnie (choć nie łudzę się że wyszło ^^' ). I tak np. spust jest odrapany, bo farba pewnie wytarła się od palca; tak samo część korpusu, którą można złapać dłonią jest lekko przetarta.
Żeby czerń nie wyglądała jednolicie i sztucznie miejscami wymieszałam ją trochę z brązem; z kolei część elementów zostawiłam z połyskiem na nierównej powierzchni żeby wyglądało "smoliście". Rączka miała wpisywać się raczej w "bardzo starą i często dotykaną skórę" niż w drewno.
Podsumowanie: jestem całkiem zadowolona. Nie jest idealny, ale zawsze jest coś, co można zrobić lepiej. Poza tym dobrze się bawiłam - choć nieprędko znajdę czas na kolejny taki projekt.
P.S. Chętnie pogadam, poodpowiadam na pytania, ale jeśli chcecie komentować i rzucać radami, proszę, nastawcie się z góry że raczej już nic nie ruszam i nic nie mogę zmienić - więc doradzacie najwyżej "na przyszłość". Chodzi o to, że projekt uznałam za zakończony i blaster zdążył już jakiś czas temu trafić do nowego właściciela.