Ja już sobie marudziłam na ten odcinek na swoim
tumblrze, ale chętnie powtórzę swoje największe rozczarowania (poza oczywistą głupotą): podejście do zbroi, brak wzmianek o Pre, głupota z bronią i nazywanie mando wojowniczek per "my lady".
Pierwsze o tyle irytujące, że w końcu zbroja nie czyni nikogo wojownikiem i wystarczyło, by Mandalorianie użyli zbroi szturmowca albo czegokolwiek innego, rozwalili broń i można było wrócić do swoich tradycji jeszcze tego samego dnia
Zwłaszcza, że zasadniczo to broń była jedynym atutem w rękach Imperium, skoro przez ostatnią dekadę z kawałkiem nie umieli rozgromić oddziału Bo-Katan. Zamiast tego zbędny patos i tragizm. Choć sam tekst o zbroi był spoko.
Drugie było wkurzające, bo Satine nic nie zrobiła takiego dla Mandalory, by postacie mówili z takim namaszczeniem o niej. A Pre choć nie był nieskalanym bohaterem, był bliskim przyjacielem / towarzyszem Bo-Katan i z deka wpychanie jej do rąk miecza, którym Maul ściął Vizsli głowę było... okrutnie nietaktowne. Taaa, ale mówmy o pacyfistycznej księżnej, której rola w TCW ostatecznie ograniczyła się do kolejnej miłości Kenobiego, by zginąć na jego oczach, och, tragedia, bla bla bla.
Broń jak broń, SW miało głupsze pomysły (kolejna gwiazda śmierci, ech). To co mnie zaś wkurzyło, to danie od tak Sabine dostęp do broni, parę kliknięć i zmiana z mando żelaza na sztormiaki. Ech, tego nawet nie chce mi się komentować. Idiotyzm sam w sobie. Zwłaszcza że Legendowi!Mando by po prostu przestawili broń na samodestrukcję w takich okolicznościach. Broń zniszczona, wróg zabity, wszystko gra, nawet jeśli trzeba przy tym samemu zginąć XD
I co wszyscy mają z tym tytułowaniem Bo i Ursy "my lady"? Toż to wojowniczki z krwi i kości, co komu po jakimś szlacheckim tytule? Meh.
Odcinek miał kilka fajnych elementów dla mnie i nawet ojciec Sabine nie jest zły - podoba mi się odwrócenie ról, gdzie to Ursa (matka i żona) to pełną parą przywódca i wojownik, a tatuś, hmmm, może pacyfista? XD
@Merel,
a ja już przywykłam do tego podziału na pacyfistów i wojowników. I nawet lubię wątek "zaborów" i "rozbiorów" Mandalory przez Republikę - mando historia w takiej wersji kojarzy mi się z naszą, rodzimą. A Satine to taka regentka-marionetka, pacyfiści to "nawrócony" (a.k.a. złamany) naród gdzie tylko nieliczni pozostali wierni swym ideałom. No i fajnie było zobaczyć Straż Śmierci w jakieś pozytywniejszej wersji. Chociaż bez sensu, jeśli teraz znów się "usuwa" ich mało chwalebne momenty morderstw i palenia wioski, by Bo-Katan mogła być "tą dobrą" i "nieskalaną" przywódczynią.
Zabij człowieka - będziesz mordercą.
Zabij miliony - będziesz zdobywcą.
Zabij wszystkich - będziesz bogiem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kuj żelazo, okute serce nie pęka (T. Miciński)