W Chorwacji w przeciwieństwie do Polski za większość butelek plastikowych jest kaucja i to w sumie dość spora – 50lip, dlatego też postanowiliśmy się wybrać i je oddać. Mówiłam coś o super Konzumach? Wyobraźcie sobie, że są też Maxi Konzumy i to właśnie tam można te butelki oddać. Wbrew mojej logice Maxi Konzum okazał się mniejszy niż Super Konzum. No cóż.
Żebrania jak na razie miałam dość, więc postanowiłam znaleźć ten słynny pakiet startowy, który kosztował tylko, bądź aż, 30kun. Udało się zrobić też na tyle zakupów by dostać kolejny pakiet. Za to nie udało się oddać butelek, kazali nam przyjść za dwa dni. Nie pisałam o tym wcześniej, ale w pakiecie są bączki oraz jakieś tajemnicze naklejki, któych tajemnicę pomógł mi rozwiązać Google tłumacz i gazetka dołączona do zestawu startowego. Okazuje się, że w ramach wyłudzania pieniędzy od fanów po uzbieraniu 10 naklejek z hełmem Szturmowca otrzymuje się tajemniczego rolinza, z szansą 1:8 Bobę! Ale żeby nie było łatwo naklejki trzeba umieścić w gazetce, która jest częścią płatnego pakietu startowego. No ale jak już mamy ten pakiet to można próbować. 80 kratek na naklejki daje nadzieję, że rolinzy nie są przydzielane losowo, bo inaczej po zebraniu naklejek na 8 rolinzów, gdzie przy losowym przydzielaniu na pewno coś się powtórzy, trzebaby kupić nową gazetkę.
W zestawie startowym jest też optymistyczne pudełko na wszystkie rolinzy. Będzie dobre pudełko na ciastka!
Próba odebrania rolinza w „normalnym” Konzumie zakończyła się niepowodzeniem, jednak udało mi się tam zdobyć informacje, że w końcu pojawiły się „specjalnie oznakowane produkty”, tak jak niegdyś w Carefourze, więc nadeszła pora na bardzo niepotrzebne zakupy. Radośnie naciągnęłam mamę na makaron, paczkę ciastek, napój brzoskwiniowy i trzy paczki jakiejś podróbki bake rollsów. Korzystając z moich niesamowitych zdolności matematycznych wyliczyłam, że akurat przekroczymy 75 kun na kolejny pakiet. Jednak czego nie wzięłam pod uwagę to rabat za butelki… Ale już trudno, mając 19 naklejek należy mi się jeden rolinz. Pani w kasie angielski oczywiście nie, na szczęście zasady promocji są wyjaśnione w gazetce więc pokazuję jej palcem o co chodzi. Cośtam moment. To czekam. I czekam. W końcu udaje się jej mi wyjaśnić, że w tym momencie nie ma. No fajnie, za godzinę wyjeżdżamy… A Super Konzum, pytam? Tak, tak – kiwa głową. No to fajnie.
Mama patrzy na mnie z niechęcią, ale zawozi mnie do Super Konzumu, który jest na drugim końcu miasta i zostawia samą sobie. Po chwili zastanowienia daje mi jeszcze kilka kun i rzuca żebym „kupiła sobie jakiś makaron” żebym mogła zdobyć tę ostatnią naklejkę. No to pora nakleić brakujące 9 żeby przy kasie szybko przykleić ostatnią. Zaczajam się na końcu sklepu i przeklejam. Gdzieś miga mi Boba Fett wśród spinerów, ale nie ma teraz na to czasu…
W końcu biegnę z gazetką pod pachą i szukam tego makaronu. Super Konzum ma inną politykę oznaczenia specjalnych produktów i w rzeciwieństwie do Maxi Konzumu są one równoległe do półek, więc ich nie widać. No trudno, jakoś znajdę. Albo i nie! Nijak nie ma tego przeklętego makaronu. Nieważne, są jeszcze ciastka. Są. Tylko które? Oznaczenie jest pomiędzy dwoma półkami. Nie będę się bawić w loterię więc próbuję się dogadać z panią z obsługi. Dobra, chyba te. Lecimy do kasy.
Pora dogadać się z kasjerką. Angielski jak zwykle ona nie… Pokazuję palcem na opis w gazetce. Brakuje jednej naklejki, mówi. Będzie za ciastka, odpowiadam wskazując na niebieską paczuszkę. Coś nie ogarnia zasad promocji bo zaczyna coś, że to od 75 kun i w ogóle, ale wyjątkowo jestem pewna swego i kiwam spokojnie gową, mówiąc, że jeszcze zobaczy. Tamta kiwa z niedowierzaniem głową i przeklikuje się do płatności, po czym z lekkim niedowierzaniem stwierdza obecność komunikatu o naliczeniu pakietu. Uśmiecham się do niej szeroko i płacę. Kieruje mnie do info punktu po rolinzy. Czyli w końcu się udało! Tak, moja podróż dobiega końca!
Już chcę iść gdy mówi mi jeszcze żebym poczekałam i podaje garść pakietów. Patrzę z niedowierzaniem. Po zabijaniu mnie wzrokiem przez inną kasjerkę tego się nie spodziewałam. Ładnie dziękuję i strategicznie schodzę jej z oczu żeby w spokoju je przeliczyć. 10! Całe, równiutkie 10 pakietów, które daje mi trzeciego rolinza! Nie mając już ani siły ani czasu i będąc pod wystarczająco dużym wpływem adrenaliny siadam tam gdzie stoję i zaczynam przeklejać naklejki. Moje radosne przklejanie przerywa upośledzony pakiet z samim spinerem! Bez naklejek! Nerwowo przeszukuję spinery i papierki… Nie ma go! A było już tak pięknie! Nie no… spokojnie… dalej jest dobrze! Wybiorę sobie Bobę i R2D2 to będę zadowolona.
Podchodzę do info punktu i nie oczekując zbyt wiele zaczynam rozmowę po angielsku. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu pani ładnie zaczyna w tym samym języku! Chociaż tyle. Ładnie tłumaczę o co chodzi i wspominam, że jeden pakiet nie miał naklejki, ale tamta tylko wzrusza ramionami i mówi, że nie może nic z tym zrobić. Wzdycham ze zrezygnowaniem i pytam czy mogę w takim razie dostać te dwa. Niestety rolinzy przydzielane losowo. Eh, w sumie czego ja się spodziewałam. Patrzę jeszcze tylko jak pani wycina moje naklejki i podaje mi rolinzy. No nic. Pora na najbardziej emocjonującą część polowania.
Wychodzę na parking żeby mama mnie widziała jak wróci i drżącymi rękami otwieram pierwszą paczuszkę. Boba. Boba Fett! Nie ma opcji! Wow! Sukces! Tego się w sumie nie spodziewałam. Dobra pora na drugą, teraz to już w sumie kogo nie wylosuję będzie dobrze. Drugi. Boba. Fett. Serio. Patrzę na paczuszki i na gazetkę po czym sięgam po kalkulator w komórce. 1.5% szans. Wow. Naprawdę wow. Szkoda tylko, że tamte 9 naklejek już mi nic nie da, myślę sobie wsiadając do samochodu.
Godzinę później, podczas wyjazdu z Chorwacji brat przekazuje mi na stacji benzynowej jeszcze jeden pakiet od kuzynki, a mama patrzy na mnie morderczo. No dobrze już, dobrze, nie jedziemy z powrotem do Konzumu…