Patrząc na nasze wypowiedzi - mniej więcej zgodne, że Jango nie był najlepszym z możliwych Mandalorów - strasznie bawi mnie kontrast z
pierwszą publikacją oka poświęconej Bobie (nie to, że wytykam coś Kuelowi xD). Jak dla mnie, na tle tych dwóch postaci, Jango zawsze wypadać będzie lepiej, bo jednak był zaangażowany w sprawy Mandalorian i choć polityka mieszała się z osobistymi porachunkami, w żaden sposób nie odbiega to od dawnych czasów (a Nieposkromiony i Ostateczny zazwyczaj uchodzą za "pozytywnie ocenianych" przywódców). Boba zaś większość czasu miał wszystko i wszystkich głęboko gdzieś, zaś kilka dobrych decyzji (w dużej mierze dobrze podjętych, bo tak sobie autorka życzyła) nie sprawia, że był świetnym mężem stanu. Jango się w jakiś sposób załamał, ale swoją nienawiść wykorzystał przeciw Jedi, pomagając stworzyć armię klonów z myślą nie tylko o zemście, ale upewnieniu się, że Galidraan nigdy więcej się nie powtórzy.
Co oczywiście, jest tylko moim zdaniem. Bardziej mnie zaś ciekawi, co wg was czyni Mandalora dobrym lub złym? Pytam po części z powodu tak odmiennych ocen Boby i Jango, choć żaden z nich nie był wybitnym przywódcą.
Zabij człowieka - będziesz mordercą.
Zabij miliony - będziesz zdobywcą.
Zabij wszystkich - będziesz bogiem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kuj żelazo, okute serce nie pęka (T. Miciński)