Wakacyjne polowanie na gadżety

Rozmaite rzeczy dotyczące Mandalorian, od Lego i figurek 3 3/4" przez minisy i CCG, aż do Slave I w skali 1:1

Moderator: KEDIN

Wakacyjne polowanie na gadżety

Postprzez Mahiyana » 26 Sie 2016, 08:58

Zakładam ten temacik żeby podzielić się moimi przygodami podczas polowania na gadżety z Gwiezdnych Wojen za granicą :) Jak ktoś ma ochotę dołączyć się ze swoją własną opowieścią lub zdobyczą to oczywiście chętnie oddam głos ;)

Historię zacznę bardzo ambitnie stacją benzynową w Austrii. Środek nocy, ja próbuję odespać Polcon, a moja rodzina próbuje mnie wyciągnąć na kawę. No dobra jak już razem pojechaliśmy to można spędzić razem trochę czasu. Świat jeszcze trochę szumi bo nie do końca się obudziłam, ale w jakim bym nie była stanie charakterystyczne logo Star Wars wypatrzę zawsze. Nawet jak go nie ma. W sumie - szczególnie wtedy.
No i jak to zwykle bywa na stacjach benzynowych jest tam dużo rzeczy do kupienia. Rzeczami, które mnie zainteresowały, były jajka niespodzianki z Gwiezdnych Wojen - i to aż dwa rodzaje! Ciężka sprawa...
Podczas gdy reszta rodziny zastanawiała się jaka jest różnica pomiędzy cappuccino a espresso ja rozważałam co z tym faktem zrobić. Jako, że firma Candy Planet dawno już zagościła na polskim rynku i wiedziałam czego się po niej spodziewać sięgnęłam po te drugie, nic nie mówiącej mi firmy, Chocko&Toys. Cena troszkę wyższa niż kawy, więc udało się naciągnąć mamę.
Po powrocie do samochodu nadeszła pora na ocenienie zdobyczy. Na pierwszy rzut oka można było już ocenić, że był to dużo lepszy wybór niż kawa, zwłaszcza dlatego, że chciałam zaraz wrócić spać. No to sprawdzamy niespodziankę. Miłe zaskoczenie - opaska na rękę. I idealnie się łapie mojej, czyli mogę się spokojnie dalej uważać za dziecko! Po ciasteczkach kokosowych Candy Planet żadne słodycze nie będą już zaskoczeniem - zwłaszcza gdy są narysowane na opakowaniu - więc ciasteczkowe gwiazdki i krem czekoladowy wydały mi się czymś absolutnie normalnym i oczywistym. I nawet smacznym.
Jak zwykle odczuwam mieszane uczucia co do braku katalogu w środku. Z jednej strony nie wiem co tracę, z drugiej nie wiem co mogłam zyskać...
Ciąg dalszy nastąpi!

Niestety nie udzielam się już tutaj, ale moją twórczość można znaleźć na moim DeviantArcie (@MahiyanaCarudla), Instagramie (@MahiyanaCarudla), tumblrze (@Mahiyana) lub Facebooku (@MahiyanaFanart), a relacje z konwentów na blogu Herbatkon c:
Mahiyana
a.k.a. Smokva
Były Członek
Awatar użytkownika
Miejscowość: Rovinj
Posty: 2037

Re: Wakacyjne polowanie na gadżety

Postprzez Mahiyana » 30 Sie 2016, 23:39

Jest sobie w Chorwacji taka sieć sklepów Konzum. Spoko sieć, tylko chorwacka koleżanka ostrzega, że drożej niż w innych sklepikach. Oczywiście po dorwaniu gazetki promocyjnej radośnie informującej o promocji Star Wars przemilaczałam ten fakt przed rodziną. Wakacje w końcu.
Wśród Konzumów wyróżnia się Super Konzumy. Serio. No i właśnie do takiego Super Konzumu wyruszyliśmy naszą radosną grupką z zamiarem zdobycia alkoholu dla nich i Star Wars stufu dla mnie.
Wybór wina z jakiegoś powodu jest skomplikowaną i bardzo czasochłonną czynnością dlatego zaczęłam sama wędrować po sklepie robiąc z nudów zdjęcia wszystkim artykułom z charakterystycznym logo. Jednak moim głównym celem były spinery dawane do każdego zakupu za co najmniej 75 kun.
Pamiętając moje starania w zbieraniu kart w Carefourze postanowiłam opuścić rodzinkę dzielnie dyskutującą nad zakupem trunków i pocebulić się przy kasach.
Tak – łatwiej powiedzieć niż zrobić… W Polsce było to dla mnie już wystarczająco trudne. No ale czego nie robi się dla rzeczy z Gwiezdnych Wojen. I to darmowych rzeczy z Gwiezdnych Wojen!
O ile w Chorwacji jest mnóstwo polaków na każdym kroku to tym razem nigdzie nie było słychać naszego dźwięcznego języka, przeplatanego jeszcze dźwięcznymi wulgaryzmami. No trudno. Pora pouśmiechać się do ludzi i spróbować szczęścia. Wzięłam do ręki gazetkę promocyjną bo ma ładnie wyjaśnione zasady promocji i próbuję z pierwszym małżeństwem. „Hello, do you collect those cards?” - Pytam nieśmiało. Na szczęście rozumieją. „No.” - „So could you get it for me? They’re free!”. Ładnie pokiwali głową i poprosili. Co prawda kasjerka dała te z Frozen, ale po mojej szybkiej reakcji („Star Wars ones!”) wymieniła na te dobre. Yes! Pierwszy sukces! No to pora spróbować z kolejną osobą. Znowu standardowy tekst, ale tym razem słyszę „Ja nie rozumieju”. No to lecimy po polsku. „Karty za darmo, wzięłaby mi pani jedną?” i wskazuję na gazetkę „Star Wars, Star Wars!”. Pani z politowaniem pokiwała głową i wzięła. Zaczęłam w tym momencie czuć na sobie spojrzenie wkurzonej kasjerki, więc strategicznie wyruszyłam na drugi koniec kas, słysząc jeszcze po drodze jak marudzi na mnie, że chodzę od kasy do kasy. Ej, to była dopiero druga!
Po oddaleniu się na bezpieczną odległość przyglądam się do kogo by tu zagadać. Rodziny z dziećmi z miejsca odpadają… Dzieciaki same będę chciały te spinery. Widzę jakąś młodszą kobietę z dużą ilością zakupów. Tak! Kolejne paczuszki moje! Aż nie do wiary! Za nią kolejna, więc próbuję dalej. „Hello, do you collect those cards?” - „Yes, for my daughter!”. No dziecku nie będę zabierać, więc rzucam tylko - „Well, good luck with that” i zaczajam się za bramką żeby kolejna kasjerka nie zaczęłam nie mordować wzrokiem. Po chwili podchodzi do mnie tamta kobieta i podaje mi paczuszki z Frozen. No dzięki. „No, give it to your daughter.” - rzucam i kiwam przecząco głową. Miła pani uśmiecha się tylko i rzuca „Ciao!”. Włosi to jednak spoko ludzie.
Kasjerka albo mnie jeszcze nie zauważyła, albo ma to gdzieś więc próbują dalej z jakąś grupką włochów. Troszkę za późno, ale gościu proponował mi „I can teach you!”. Nie wiem czego, ale zdawali się pomocni.
Dobra, jakaś grupka młodszych facetów kupujących piwo… Może i biust i dekolt małe, ale z nimi nie powinno być problemu. Tak przynajmniej myślałam, bo myliłam się bardzo… Angielski oni sprechts nicht. I oni nie chcą. Sami nie wiedzą czego ale nein. No trudno odchodzą na bok zanim zaczną krzyczeć czy coś, bo jacyś tacy spanikowani, że dziewczyna się do nich odezwała. Ale przynajmniej uciekając rekorodowo szybko od kasy jeden z nich, który zdawał się coś rozumieć po angielsku pokiwał przepraszająco głową. Cóż… może i 10 lat nauki niemieckiego poszło w piach bo nijak nie umiałam im powiedzieć co bym chciała, ale przynajmniej mój dzielnie wyrobiony akcent nie wyrobi u nich złego zdania o polakach. Za to u mnie o niemcach już gorzej. Zwłaszcza, że kolejni niemieckojęzyczni również nie byli pomocni, a na dodatek oskarżyli mnie między sobą, że ja wollte etwas kaufen. To było fur frai no… Co ci niemcy…
Najwidoczniej trunki zostały w końcu wybrane bo dostrzegam moją rodzinę przy mojej ulubionej kasjerce. W sumie starczy tego żebrania. Podchodzę do wujka, który akurat płaci i od razu daje mi paczuszkę. Potem jeszcze mama daje mi dwie. A kasjerka tylko patrzy z nienawiścią.
Ostatecznie wyszłam ze sklepu z 10 paczuszkami i złym zdaniem o niemcach. Jak na mnie – całkiem nieźle :)
Ciąg dalszy nastąpi!


Niestety nie udzielam się już tutaj, ale moją twórczość można znaleźć na moim DeviantArcie (@MahiyanaCarudla), Instagramie (@MahiyanaCarudla), tumblrze (@Mahiyana) lub Facebooku (@MahiyanaFanart), a relacje z konwentów na blogu Herbatkon c:
Mahiyana
a.k.a. Smokva
Były Członek
Awatar użytkownika
Miejscowość: Rovinj
Posty: 2037

Re: Wakacyjne polowanie na gadżety

Postprzez Kuel » 01 Wrz 2016, 06:58

Ależ epopeja istna... "O tym jak Mah spinery zdobywała" :D
A do czego to to właściwie służy? (;
Across a painted desert lies a train of vagabonds
All that's left of what we were, it's what we have become
Kuel
a.k.a. Kuel Ha'rang
Al'Verd
Awatar użytkownika
Twierdza: Keld`kebmeshgidal
Miejscowość: Warszawa
Posty: 1498

Re: Wakacyjne polowanie na gadżety

Postprzez Mahiyana » 01 Wrz 2016, 08:05

No takie jak kiedyś do Laysów dawali ^^ Bączki takie, można się pojedynkować tak jak w podstawówce czyj będzie się dłużej kręcił ;)
Ale głównie to do zbierania XD
Niestety nie udzielam się już tutaj, ale moją twórczość można znaleźć na moim DeviantArcie (@MahiyanaCarudla), Instagramie (@MahiyanaCarudla), tumblrze (@Mahiyana) lub Facebooku (@MahiyanaFanart), a relacje z konwentów na blogu Herbatkon c:
Mahiyana
a.k.a. Smokva
Były Członek
Awatar użytkownika
Miejscowość: Rovinj
Posty: 2037

Re: Wakacyjne polowanie na gadżety

Postprzez Mahiyana » 05 Wrz 2016, 19:17

W Chorwacji w przeciwieństwie do Polski za większość butelek plastikowych jest kaucja i to w sumie dość spora – 50lip, dlatego też postanowiliśmy się wybrać i je oddać. Mówiłam coś o super Konzumach? Wyobraźcie sobie, że są też Maxi Konzumy i to właśnie tam można te butelki oddać. Wbrew mojej logice Maxi Konzum okazał się mniejszy niż Super Konzum. No cóż.
Żebrania jak na razie miałam dość, więc postanowiłam znaleźć ten słynny pakiet startowy, który kosztował tylko, bądź aż, 30kun. Udało się zrobić też na tyle zakupów by dostać kolejny pakiet. Za to nie udało się oddać butelek, kazali nam przyjść za dwa dni. Nie pisałam o tym wcześniej, ale w pakiecie są bączki oraz jakieś tajemnicze naklejki, któych tajemnicę pomógł mi rozwiązać Google tłumacz i gazetka dołączona do zestawu startowego. Okazuje się, że w ramach wyłudzania pieniędzy od fanów po uzbieraniu 10 naklejek z hełmem Szturmowca otrzymuje się tajemniczego rolinza, z szansą 1:8 Bobę! Ale żeby nie było łatwo naklejki trzeba umieścić w gazetce, która jest częścią płatnego pakietu startowego. No ale jak już mamy ten pakiet to można próbować. 80 kratek na naklejki daje nadzieję, że rolinzy nie są przydzielane losowo, bo inaczej po zebraniu naklejek na 8 rolinzów, gdzie przy losowym przydzielaniu na pewno coś się powtórzy, trzebaby kupić nową gazetkę.
W zestawie startowym jest też optymistyczne pudełko na wszystkie rolinzy. Będzie dobre pudełko na ciastka!
Próba odebrania rolinza w „normalnym” Konzumie zakończyła się niepowodzeniem, jednak udało mi się tam zdobyć informacje, że w końcu pojawiły się „specjalnie oznakowane produkty”, tak jak niegdyś w Carefourze, więc nadeszła pora na bardzo niepotrzebne zakupy. Radośnie naciągnęłam mamę na makaron, paczkę ciastek, napój brzoskwiniowy i trzy paczki jakiejś podróbki bake rollsów. Korzystając z moich niesamowitych zdolności matematycznych wyliczyłam, że akurat przekroczymy 75 kun na kolejny pakiet. Jednak czego nie wzięłam pod uwagę to rabat za butelki… Ale już trudno, mając 19 naklejek należy mi się jeden rolinz. Pani w kasie angielski oczywiście nie, na szczęście zasady promocji są wyjaśnione w gazetce więc pokazuję jej palcem o co chodzi. Cośtam moment. To czekam. I czekam. W końcu udaje się jej mi wyjaśnić, że w tym momencie nie ma. No fajnie, za godzinę wyjeżdżamy… A Super Konzum, pytam? Tak, tak – kiwa głową. No to fajnie.
Mama patrzy na mnie z niechęcią, ale zawozi mnie do Super Konzumu, który jest na drugim końcu miasta i zostawia samą sobie. Po chwili zastanowienia daje mi jeszcze kilka kun i rzuca żebym „kupiła sobie jakiś makaron” żebym mogła zdobyć tę ostatnią naklejkę. No to pora nakleić brakujące 9 żeby przy kasie szybko przykleić ostatnią. Zaczajam się na końcu sklepu i przeklejam. Gdzieś miga mi Boba Fett wśród spinerów, ale nie ma teraz na to czasu…
W końcu biegnę z gazetką pod pachą i szukam tego makaronu. Super Konzum ma inną politykę oznaczenia specjalnych produktów i w rzeciwieństwie do Maxi Konzumu są one równoległe do półek, więc ich nie widać. No trudno, jakoś znajdę. Albo i nie! Nijak nie ma tego przeklętego makaronu. Nieważne, są jeszcze ciastka. Są. Tylko które? Oznaczenie jest pomiędzy dwoma półkami. Nie będę się bawić w loterię więc próbuję się dogadać z panią z obsługi. Dobra, chyba te. Lecimy do kasy.
Pora dogadać się z kasjerką. Angielski jak zwykle ona nie… Pokazuję palcem na opis w gazetce. Brakuje jednej naklejki, mówi. Będzie za ciastka, odpowiadam wskazując na niebieską paczuszkę. Coś nie ogarnia zasad promocji bo zaczyna coś, że to od 75 kun i w ogóle, ale wyjątkowo jestem pewna swego i kiwam spokojnie gową, mówiąc, że jeszcze zobaczy. Tamta kiwa z niedowierzaniem głową i przeklikuje się do płatności, po czym z lekkim niedowierzaniem stwierdza obecność komunikatu o naliczeniu pakietu. Uśmiecham się do niej szeroko i płacę. Kieruje mnie do info punktu po rolinzy. Czyli w końcu się udało! Tak, moja podróż dobiega końca!
Już chcę iść gdy mówi mi jeszcze żebym poczekałam i podaje garść pakietów. Patrzę z niedowierzaniem. Po zabijaniu mnie wzrokiem przez inną kasjerkę tego się nie spodziewałam. Ładnie dziękuję i strategicznie schodzę jej z oczu żeby w spokoju je przeliczyć. 10! Całe, równiutkie 10 pakietów, które daje mi trzeciego rolinza! Nie mając już ani siły ani czasu i będąc pod wystarczająco dużym wpływem adrenaliny siadam tam gdzie stoję i zaczynam przeklejać naklejki. Moje radosne przklejanie przerywa upośledzony pakiet z samim spinerem! Bez naklejek! Nerwowo przeszukuję spinery i papierki… Nie ma go! A było już tak pięknie! Nie no… spokojnie… dalej jest dobrze! Wybiorę sobie Bobę i R2D2 to będę zadowolona.
Podchodzę do info punktu i nie oczekując zbyt wiele zaczynam rozmowę po angielsku. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu pani ładnie zaczyna w tym samym języku! Chociaż tyle. Ładnie tłumaczę o co chodzi i wspominam, że jeden pakiet nie miał naklejki, ale tamta tylko wzrusza ramionami i mówi, że nie może nic z tym zrobić. Wzdycham ze zrezygnowaniem i pytam czy mogę w takim razie dostać te dwa. Niestety rolinzy przydzielane losowo. Eh, w sumie czego ja się spodziewałam. Patrzę jeszcze tylko jak pani wycina moje naklejki i podaje mi rolinzy. No nic. Pora na najbardziej emocjonującą część polowania.
Wychodzę na parking żeby mama mnie widziała jak wróci i drżącymi rękami otwieram pierwszą paczuszkę. Boba. Boba Fett! Nie ma opcji! Wow! Sukces! Tego się w sumie nie spodziewałam. Dobra pora na drugą, teraz to już w sumie kogo nie wylosuję będzie dobrze. Drugi. Boba. Fett. Serio. Patrzę na paczuszki i na gazetkę po czym sięgam po kalkulator w komórce. 1.5% szans. Wow. Naprawdę wow. Szkoda tylko, że tamte 9 naklejek już mi nic nie da, myślę sobie wsiadając do samochodu.
Godzinę później, podczas wyjazdu z Chorwacji brat przekazuje mi na stacji benzynowej jeszcze jeden pakiet od kuzynki, a mama patrzy na mnie morderczo. No dobrze już, dobrze, nie jedziemy z powrotem do Konzumu…





Niestety nie udzielam się już tutaj, ale moją twórczość można znaleźć na moim DeviantArcie (@MahiyanaCarudla), Instagramie (@MahiyanaCarudla), tumblrze (@Mahiyana) lub Facebooku (@MahiyanaFanart), a relacje z konwentów na blogu Herbatkon c:
Mahiyana
a.k.a. Smokva
Były Członek
Awatar użytkownika
Miejscowość: Rovinj
Posty: 2037

Re: Wakacyjne polowanie na gadżety

Postprzez Araxuss » 05 Wrz 2016, 19:48

_
Ostatnio edytowany przez Araxuss, 09 Lis 2017, 04:38, edytowano w sumie 1 raz
Araxuss
Były Członek
Posty: 1868

Re: Wakacyjne polowanie na gadżety

Postprzez Mahiyana » 11 Wrz 2016, 19:56

Gorącym popołudniem wracam do domu. Od niedawna na dworcu w mojej pięknęj wiosce jest Żabka, więc wchodzę na chwilę żeby kupić sobie coś do picia. Czekając w kolejce z soczkiem jabłkowym pod pachą mój wzrok pada na lizaki z Gwiezdnych Wojen. Szybko biorę jednego, płacę i wyruszam w stronę domu, bo dotarcie na dworzec to jeszcze nie pełny sukces. O, można wylosować Bobę! Tak, na pewno mi się nie uda. No i się nie udało. Ale przynajmniej jestem pozytywnie zaskoczona poziomem wykonania Gwiezdnego Niszczyciela.
Po pół godzinnym marszu zaczynam rozważać jak głupią decyzją było kupienie tylko jednego lizaka. Ku rozpaczy mojego portfela mijam właśnie jedną z całych czterech Żabek, które postanowiły się w mojej wioseczce otworzyć. Na szczęście dla moich funduszy na życie, w tej Żabce ich nie ma. Takie życie...

Tydzień póżniej.
W końcu, po wielu przygodach, wróciłam do domu z Chorwacji, więc pod wymówką odwiedzenia mojego liceum na otwwarcie roku szkolnego wyruszam do Żabki koło dworca. Znowu jest gorąco -.- Ale tym razem wszystkie fundusze idą na lizaki. Pani za kasą dzielnie kasuje każdy po kolei, po czym podaje cenę. Po zapłaceniu pytam się jeszcze - "A mogę sobie zabrać pudełko? Wykupiłam wszystkie lizaki?" - "Tak. I tak pewnie wyrzyciłabym je zaraz do kosza". Wzrok wszystkich ludzi w kolejce zatrzymuje się na mnie i nie chce się nigdzie przenieść, ale szybko chwytam pudełko po lizakach i uciekam na zewnątrz przed spojrzeniami pełnymi niezrozumienia. Albo zazdrości o moje nowe pudełko! A przynajmniej tak próbuję sobie wmówić...
W domu okazuje się niestety, że Boby nie udało się znaleźć. A wszystkie Żabki już obskoczone ;_;

Kolejny tydzień później.
Wracamy z pizzeri przez piękny, słoneczny Wrocław. Aż za słoneczny, bo temperatura właśnie sięgnęła 30 stopni Celcjusza. Ratuje nas Żabka, a przynajmniej takie było założenie, bo mój towarzysz niestety nie znalazł niczego do picia co by mu pasowało. Przynajmniej nie w lodówce. Ja za to znalazłam lizaki! Całe 5. Dwa mniej niż były w mojej wiosce. No to kupujemy wszystkie. Patrzę niewinnie na kasjerkę - "Możemy zabrać pudełko" - "Oczywiście!". Jakoś taka wyjątkowo radosna. W sumie miło.
Po wyjątkowo dłużącej się drodze do mieszkania w końcu mogę w spokoju usiąść i odpakować lizaki. I w końcu - jest Boba! No to teraz można napisać o nich newsa! Choć boję się, że już wszystkie wykupiłam XD




Więcej obrazków oczywiście w newsie :D
A na podstawie tej historii i nie tylko powstał też komiks :)
Niestety nie udzielam się już tutaj, ale moją twórczość można znaleźć na moim DeviantArcie (@MahiyanaCarudla), Instagramie (@MahiyanaCarudla), tumblrze (@Mahiyana) lub Facebooku (@MahiyanaFanart), a relacje z konwentów na blogu Herbatkon c:
Mahiyana
a.k.a. Smokva
Były Członek
Awatar użytkownika
Miejscowość: Rovinj
Posty: 2037


Wróć do Zabawki, figurki, Lego...

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników