Witam, mam propozycje dla wszystkich członków M'Y o stworzenie swojego rodzaju gry, która odbywała by się na forum. Dzięki naszym Alter Ego, moglibyśmy opisywać różne Ataki, starcia i innego rodzaju przyjemne czynności ;P. Co o tym sądzicie? To tylko pomysł i zapewne większość możne nie znaleźć chęci, bądź czasu na tego taką "rozrywkę" jednak ośmieliłem się to zasugerować, poniżej umieszczam Podbicie Planety Sullust, jednak jest to pisane wyłącznie przeze mnie, więc to nie do końca to... Za wszelkie błędy przepraszam, to było pisane kilka lat temu ;] Dran to moje stare Alter Ego.
#1 Orbita planety Sullust, mostek statku „Czarny Księżyc”
Dran Savo wraz z flotą Mandalorian wyruszył na podbój planety Sullust.
Po krótkiej chwili od przylotu na orbitę planety do dowódcy podbieg jeden z kapitanów mówiąc:
- Wszystkie jednostki na ustalonych stanowiskach – Zameldował kapitan
- Doskonale, co z raportem od Kresyta – Zapytał Mandalorianin stojący na mostku
- Jego oddział znalazł na północnym-wschodzie niewielkie miasto.
- Dobrze a zatem skontaktuj się z nimi i przedstaw moje żądania
Kapitan Kathe podszedł do Holokronu, kliknął jakiś przycisk, po chwili ukazała się sylwetka nieznajomej osoby, podającej się za władzę tutejszej planety.
- Czego chcecie? – zapytała osobą ukazująca się w Holokronie
- Byście poddali się władzy Mandalora
- A jeśli się nie zgodzimy?
- Wtedy wymusimy to siłą – odpowiedział Mandalorianin
Tajemniczy Sullustańczyk nagle zniknął z projekcji Holokronu
- Chyba nie obejdzie się bez wojny… - zasugerował Dowódca
Kapitan chciał coś odpowiedzieć, gdy nagle kilka statków Armii obronnej Sullust zaczęło ostrzeliwać okręt.
- Odpowiedzieć ogniem! – Krzyknął Dran Savo
Po kilku minutach Czarny Księżyc zniszczył wszystkie jednostki ostrzeliwujące statek.
- To początek wojny… - Kapitan powiedział to bardzo cichym głosem
#2 Rozpoczęcie działań wojennych, przebicie przez orbitę
Niewielki oddział Savo podjął próbę dostania się na planetę, murem stojącym pomiędzy planetą a nim był oddział tamtejszych mieszkańców składający się z dużej ilości myśliwców i trzech krążowników. Wszystkie statki, którymi dysponował Dran rozpoczęły oblężenie.
Kilka krążowników uderzeniowych, wspomaganych bombowcami zaatakowało statki armii obronnej Sullust, które w pewnym stopniu chronione były przez myśliwce.
-Krążowniki z dalszych pozycji mają ostrzeliwać każdą wrogą jednostkę – rozkazał Mandalorianin
- Tak jest, wszystko płynie po naszej myśli– odpowiedział kapitan
- Jakieś straty?
- Jak na razie tylko kilka naszych myśliwców zostało zlikwidowanych
- A straty wroga?
- Czternaście myśliwców – kapitan mówiąc to nie był zadowolony
- Tylko? – Zapytał ze zdziwieniem Dran
- Tak, ale ciągle jesteśmy w trakcie ataku – po słowach kapitana jeden z wrogich krążowników właśnie staczał się w niekończącą się otchłań galaktyki
- Krążownik zniszczony, jeszcze dwa do wyeliminowania… - w słowach kapitana Kathe można było wyczuć ogromną powagę.
Każdy bombowiec ma rozpocząć bombardowanie drugiego krążownika, najpierw zbombardować hangar, potem zniszczyć mostek. Wykonać! – Po wydaniu rozkazu Mandaloriańskie bombowce przystąpiły do zbombardowania wcześniej wskazanych miejsc. Ostatni pozostały okręt wrogich jednostek był trudny celem do zlikwidowania, wspierany przez kolejne myśliwce (wylatujące z hangaru). Oddziały Mandaloriańskie odniosły pewne straty i walka na orbicie kontynuowałaby tylko niepotrzebną utratę kolejnych jednostek… Dran postanowił przejąć statek od środka grupą Mandaloriańskich żołnierzy. Niewielki statek zmierzał w kierunku Sullustańskiego hangaru, na pokładzie znajdowało się zaledwie stu żołnierzy, których zadaniem było zabicie wszystkich osób sprawiających zagrożenie znajdujących się w krążowniku. Dostanie się do hangaru okazało się łatwiejsze niż myślał niedoświadczony dowódca. Wystarczyło odwrócić uwagę dział Sullustańskiego krążownika, strzelając z prawej strony. Statek wypełniony Mandalorianami wleciał do hangaru… Wyszkoleni żołnierze od razu zaczęli niszczyć wszystkich wrogów znajdujących się w hangarze. Po „wyczyszczeniu” hangaru skierowali się w kierunku mostku, na swojej drodze napotkali kilka jednostek stawiających opór, oczywiście te jednostki po chwili zostały wyeliminowane. Gdy Mandalorianie weszli na mostek rozpoczęli ostrzeliwanie każdego osobnika, który znajdował się na pokładzie.
- Statek przejęty – powiedział jeden z Kapitanów dowodzących atakiem.
- Świetnie, bitwa zakończona. Wracajcie na nasz statek – powiedział Dowódca.
Po 50 minutach ciągłej walki na polu bitwy zostały tylko oddziały Drana Savo, brak wrogich jednostek…
- Jakie straty kapitanie?
- Dwadzieścia myśliwców, dwa bombowce, nasze krążowniki mają tylko powierzchowne obrażenia, nic wielkiego
- Małe straty, miejmy nadzieje, że przejęcie planety będzie równie łatwe
Wszystkie oddziały Mandaloriańskie ruszyły w kierunku planety…
#3 Lądowanie, Rozpoczęcie działań naziemnych
Statki Mandalorian znajdowały się zaledwie jeden kilometr nad miejscem lądowania. Wyglądając przez kadłub można było zauważyć wulkaniczni klimat, jaki panował na Sullust.
Po wylądowaniu na planecie ze statków wyłonili się Mandaloriańscy Żołnierze ubrani w zbroję, gotowi do walki. Ponieważ atmosfera planety pokryta była toksycznymi i szkodliwymi gazami, które wydobywały się z setek aktywnych wulkanów, Mandalorianie używali masek tlenowych zainstalowanych w hełmach. Armia desantowa ruszyła w kierunku jednego z miast znajdującego się pod ziemią. Przed wejściem do tunelu, który prowadził do miasta Mandaloriański oddział napotkał wrogie jednostki usiłujące ich powstrzymać. Mandalorianie po krótkiej chwili „przebili się” przez obronę ruszając w głąb tunelu.
Po kilku minutach marszu oddział Drana natrafił na jedno z podziemnych jezior, przy którym Sullustanie wybudowali obóz. Zniszczyli wszystko, co się tam znajdowało nikt z wrogich jednostek nie przeżył. Po zabijaniu każdej napotkanej osoby, która znalazła się w tunelu w końcu dotarli do miasta… Najpierw zniszczyli pole energetyczne, które stanowiło bramę miasta. Potem Mandalorianie wdarli się i rozpoczęli atak.
#4 Atak, podbicie miasta
Rozkaz, jakie wydał Dran nakazywały zabić każdego wrogo nastawionego osobnika. Niemal gdziekolwiek by się spojrzało można było zauważyć latające pociski blasterowe i granaty.
Większość floty zapuściło się w głąb miasta, by wybić każdego Sullustanina. Był to masowy mord na przedstawicielach tej rasy. Na polu bitwy było pełno krwi zarówno Mandaloriańskiej, jak i Sullustańskiej, choć trzeba przyznać, że tej pierwszej było znacznie mniej, aczkolwiek również była. Kobiety i dzieci Sullustańskich obrońców uciekli w głąb jaskini, jak na razie Mandalorianie nie interesowali się nimi…
Walka była przyjemnością, ponieważ Sullustanie dostarczyli Mandalorianą nie lada zabawy, jak na tak niską i słabo zbudowaną fizycznie rasę, potrafili doskonale używać rozmaitych technologii, to sprawiło napastnikom problem. Gołym okiem można było zobaczyć, kto wygrywa aktualną „potyczkę”. Niekończąca się rzeź pozostawiała coraz to więcej ofiar, przechodząc przez miasto szło się po zwłokach zabitych. Im dalej szli Mandalorianie tym więcej było ofiar, Sullustanie nie zamierzali się poddać, trzeba było znaleźć jakiś sposób by ich osłabić…
Niewielka grupa składająca się z sześciu doświadczonych Mandalorian wraz z Dranem Savo ruszyła w kierunku budynku gdzie znajdował się Marton Dhyle, przywódca, którego zabicie na pewno osłabiłoby morale Sullustan, jak i pomogłoby Mandalorianą w zwycięstwie…
#5 Napad na Martona Dhyle
Dran wraz ze swym oddziałem wszedł już do budynku, w którym znajdował się Marton.
Przed ich oczyma znajdowały się wielkie metalowe drzwi. Jeden Mandalorianin podszedł do drzwi i używając wibroostrza zniszczył powierzchowną warstwę drzwi dostając się do kolorowych kabli, chwilę przy nich majstrował, gdy nagle drzwi się otworzyły…
- Dobra robota Def, ruszamy dalej! Pilnować się! – Odparł Dran
Mandalorianie zmierzali w kierunku, który wskazał im radar zamontowany w hełmie dowódcy. Po zabiciu kilku Sullustan dotarli w końcu do kolejnych drzwi, za którymi znajdował się Marton. Oddział postanowił wysadzić je za pomocą materiałów wybuchowych. Po wybuchu, elektryczne promienie przeszły po obwodzie drzwi i otworzyły się…
Sullustanie byli przygotowani na taką ewentualność… Z pomieszczenia wydobyło się mnóstwo grubych związków laseru, jak się okazało wystarczająco silne by przebić zbroje Mandaloriańską… Dwóch żołnierzy właśnie poległo. Oddział stał po zewnętrznej stronie drzwi kryjąc się za ich końcami. Z pomieszczenia szybko wybiegło kilku Sullustańskich żołnierzy z wibromieczami, rozpoczęła się walka w ręcz. Mandalorianie odwróceni przez atak stracili z widzenia swój cel – Martona Dhyle. Dran Savo wyleciał plecakiem odrzutowym w pogoń za uciekającym Martonem. Oddział dostał rozkaz zabicia każdego wroga w budynku, zajęli się tym natychmiast… Jak się później okazało Sullustanin uciekał do (znajdującego się niedaleko miasta) obozu, w którym czekał na niego statek gotowy na opuszczenie obleganej planety. Gdy Marton uciekał swoim ścigaczem w kierunku obozu, nagle wybuch detonatora termicznego zrzucił Sullustanina z ścigacza. Matron obracając się kontem oka zauważył nadlatującego Mandalorianina. Wystraszony szybko wstał i wyciąganą blaster z jednej z kieszeni. Marton usiłował z daleka zastrzelić łowcę wystrzeliwując krótką serię strzałów. Dran bez problemu ominął nadlatujące pociski, znajdując się już kilka metrów od Sullustanina zleciał na ziemię i zaczął biec w jego kierunku. Ten nadal usiłował go postrzelić, ale Mandaloriański pancerz doskonale wypełniał swoje obowiązki. Jednym celnym strzałem w głowę Dran zabił Sullustańskiego dowódcę. Używając plecaka odrzutowego poleciał w kierunku wciąż toczącej się bitwy…
Na polu bitwy było coraz mniej Sullustanów, tracąc ducha walki rozpoczęli opuszczanie planety. Pozwoliliśmy im odlecieć gdyż mordowanie niewinnych nie sprawiało nam radości…