Szczęście w nieszczęściu, zgadnijcie kto był pierwszy na miejscu?
Wiadomo, z Mando najbezpieczniej!
Dobrze, że ostatnie upały już przeszły - dwie cytryny i dwa klony mi się na balkonie ugotowały... Chociaż kalamondynie wyszło to na dobre, będzie kwitła.
Dzisiejszy wieczór przed zbliżającymi się deszczami (wszystko zaleje
) wykorzystała za to modliszka, która wleciała na klatkę schodową, została przeze mnie schwytana, przeniesiona na rośliny i nakarmiona (pająkiem i muszką). Nie widziałem, by kiedykolwiek wcześniej taki owad nie pojawił się "jawnie" w Warszawie, zwłaszcza w jej tak zaludnionym miejscu...
(coś jest ze mną nie tak, piszę tu jakiegoś bloga o roślinach...
A, te klony to oczywiście drzewa, nie truperzy... Żeby nie było, że z psychopatyczno-eksperymentalnych pobudek przetrzymuję obiekty eksperymentów ukryte wśród roślin na balkonie... )