Temat niby prosty, wszyscy wypowiedzieli się niemal w jednym tonie, mimo to podejmę polemikę.
W tekście padła teza
by być Mandalorianinem trzeba znać i przestrzegać Resol'nare.Bzdura.
Zarówno powyższa teza, jak i całe Resol'nare to bzdura.Resol'nare, jest jednym z travissowych wymysłów, który mnie strasznie denerwuje. Dlatego że te sześć punktów jest traktowane jako definicja Mandalorianina, z czym kompletnie nie mogę się zgodzić.
Spójrzmy jak wygląda ten nasz 'kodeks' :
- Bronić siebie i swojej rodziny
- Pomagać klanowi
- Nosić zbroję
- Mówić w Mando`a
- Na wezwanie stanąć u boku Mandalore'a
- Wychować dzieci na Mandalorian
Pozwoliłem sobie na własną kolejność. Dwa pierwsze punkty nie nawiązują bezpośrednio do Mandalorian (wszak rodzina nie musi być mandaloriańska, a Mandalorianin nie musi wywodzić się z klanu, zwłaszcza jeśli jest neofitą). Bronimy więc siebie, swojej rodziny, i pomagamy klanowi. Nie jest to działanie które można przypisać jedynie Mandalorianom, wydaje mi się wręcz że dla przedstawiciela niemal każdej społeczności owe wartości są cnotą. Mandalorianie nie są też wyjątkowo żarliwi w tych dwóch punktach, nigdy nie słyszałem powiedzenia 'troszczy się o rodzinę jak Mandalorianin', 'pomóż rodzinie, bądź dobrym Mandalorianinem'.
Chyba że właśnie to chce nam przekazać Traviss, przez resol'nare i nie tylko.
Teraz kolejne punkty - nosimy mandaloriańską zbroję, mówimy w mandaloriańskim języku, kiedy przywódca mandalorian zawoła to go słuchamy.
Tu jest jeszcze gorzej, choć już bardziej precyzyjnie. Bo choć każda armia ma swój uniform, każda społeczność posługuje się jakimś językiem, i wszyscy są zobowiązani by słuchać jakiegoś przywódcy, to tutaj mamy wszystko MANDALORIAŃSKIE. I sprawa załatwiona.
Nasuwa mi się parafraza: 'Wojownik to coś więcej niż zbroja. Wojownik to zbroja mandaloriańska'.
I został nam ostatni punkt, czyli wychować dzieci w duchu wszystkiego co powyżej. Naucz go języka (koniecznie mandaloriańskiego!), kup mu zbroję (mandaloriańską!), niech słucha Mand'alora, broni rodziny i klanu - oto przepis na mando.
Powtarzam po raz kolejny - BZDURA.
To zdecydowanie za mało.
Jeżeli mielibyśmy się ściśle trzymać tej definicji, to ani Canderous Ordo w KoToRze, ani Jango Fett po masakrze na Galidraan, ani filmowy Boba, nie są Mandalorianami. Nie przestrzegają jednego lub kilku punktów, czyli nie są.
Ale jednak dla wielu właśnie te postacie są wzorem Mando. Dlaczego?
Bo "Mandalorianin to znacznie więcej niż resol'nare".
Zanim poznaliśmy sześciopunktowy kodeks Traviss, do opisu Mandalorian używano takich słów jak
honor, waleczność, niezłomność, podejmowanie wyzwań, odwaga, sława... Mandaloriański honor jest chyba równie przysłowiowy jak mandaloriańska odwaga.
Wszyscy pamiętamy też dlaczego Ordo cenił Revana - bo ten pokonał jego ziomków, był dla nich prawdziwym wyzwaniem.
Nawet w travissowych pieśniach mamy 'Kote!Daraasum kote!', czyli 'Sława, wieczna sława!", w żadnym wypadku 'Dzieci! Wychowujmy dzieci!".
Na stronie mamy cykl artykułów pt. "
Mandalorianie poza uniwersum SW". Część tych artykułów, to doskonała lekcja jakie wartości powinien mieć Mandalorianin. Część jest absolutnie bzdurna, i można z niej wywnioskować że wystarczy być zajebiście skutecznym żołnierzem i rodzicem a już dostajemy plakietkę Mando. Autorom tych artykułów proponuję dopisać tam jednostkę Grom, japoński ród Tokugawa i Robin Hood'a.
Większość jednak (jeśli nie wszystkie artykuły), buduje porównanie do resol'nare, inne wartości traktując pobocznie. Jako że postaci pochodzą z poza uniwersum SW, nie mogą mówić w mando-języku, nosić mando-zbroi, i słuchać mando-przywódcy. Nagina się więc trochę zasady - przymyka się na to oko, lub traktuje jakąkolwiek zbroję jako mandaloriańską, jakikolwiek język (najlepiej obcy) za mando'a, i posłuszeństwo czy lojalność jako oddanie Mand'alorowi.
Idąc tym tropem śmiało mogę uznać że
KLONY TO MANDALORIANIE.
1. Bronią siebie samych, i siebie nawzajem - nie mają wszak innej rodziny niż inne klony. 2. Pomagają sobie, chronią Republikę - która jest chyba najlepszym odpowiednikiem klanu. 3. Noszą zbroję. 4. Mówią językiem. 5. Na wezwanie stają u boku dowódcy. Bezwzględnie posłuszni i karni. 6. Nie wychowują swoich dzieci, gdyż ich nie mają, jednak starsze klony biorą udział w procesie szkolenia młodszych (vide: TCW).
A to? Prawdziwi Mando?
Wg. mnie proste:
1. Albo uznajemy że ścisłe przestrzeganie resol'nare jest wyznacznikiem kto jest mando - Czyli Cassus z KoToRa, Jango po masakrze i filmowy Boba nie są, a uwielbiamy ich za Bóg wie co.
2. Albo by być Mando nie trzba ściśle przestrzegać Resol'nare, nadal są jednak wyznacznikiem - wtedy wszystkie klony to Mandalorianie.
3. Albo Resol'nare to bzdura, i nie jest w najmniejszym definicją czy ktoś jest mandalorianinem, dobrym mandalorianinem czy wcale nie jest.