Strona 1 z 1

#1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 06 Gru 2013, 14:44
przez Kuel
Pojawił się pierwszy numer "Oka Manda'Yaim".
W tej pierwszej edycji teksty zapewnili nam: Yuri i ja. ;)
Link do newsa i tekstów.
Zapraszamy do polemiki i czekamy na następną edycję!

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 07 Gru 2013, 21:40
przez hashhana
" Przy ówczesnej sytuacji politycznej w Galaktyce, kontynuowanie polityki Jastera Mereela i pozostawanie, przynajmniej w pewnym stopniu, na uboczu wydarzeń było słusznym posunięciem." - z tym bym polemizowała, bo nie wiemy nic o polityce Jastera Mereela, poza tym, że uważał Mandalorian jedynie za dobrze płatnych najemników. A, że oficjalnie Mandalorą rządzili Pacyfiści w tym okresie, jego polityka nie wydaje się mieć jakiegoś znaczenia dla planety/sektora Mandalory. Jango, jako przywódca Prawdziwych Mandalorian, podporządkował swe decyzje szukaniu zemsty na DW – i wiemy jak wszyscy na tym skończyli. Więc polityka Boby, jeśli nawet coś kontynuowała, nie była oparta na potrzebach jego podwładnych, ani nie była skierowana ku ewentualnym perspektywom rozkwitu dopóki ktoś go do tego nie zmusił.

Ja mam negatywną opinię o polityce Boby Fetta.
Niby miał okazję wykazać się militarnym aspektem, za co go szanowali Mandalorianie - a przynajmniej Beviin tak twierdził. Nawet jeśli to była prawda, militarny sukces BF nijak ma się do jego polityki, z tej prostej przyczyny - Fett miał większość czasu głęboko gdzieś Mandalorę i jej sytuację. I to, że nagle na starość mu się odwidziało, bo nagle rodzina (poza Jango) coś dla niego zaczęła znaczyć nie czyni go dobrym politykiem, ani Mandalorem. To, że Mandalorianie odnieśli jakieś sukcesy wynikało z niezależnej pracy osób/grup, jak i szczęście (aka Karen Traviss, która chciała, aby Mandalora coś znaczyła). Znaleziono beskar? Jak cudnie! Więc przemysł mógł się rozwinąć i zrobiłby to bez Fetta. Ruch na rzecz odnowę Mandalory? Kad'ika i jego sprzymierzeńcy zasadniczo wymusili to na Bobie, aby zaczął coś robić. I coś, co w sumie sam mógł zrobić lata temu, jak zwykłe wezwanie Mandalorian do powrotu do macierzy. Do tego trzeba było całego ruchu, aby Fett zrobił użytek ze swoich „politycznych wpływów”.
To tym bardziej sprawia u mnie wrażenie, że Fett Mandalorem był kiepskim, który jakoś się sprawdził, bo otaczały go osoby dbające o dobro "narodu" i nie pozwalające mu olać zupełnie swoich obowiązków. Albo też dlatego, że przeciętny "obywatel" Mandalory miał go tak samo gdzieś, jak on niego...
Poza tym w omawianym okresie Boba podporządkował decyzje pod swoją własną zemstę/niechęć do Jacena. Mógł sam się powlec i rozwiązać swoje problemy, a nie wciągać w to całą politykę planety. Co tylko potęguje moje wrażenie, że BF miał być przedstawiony jako ewentualnie dobry Mandalor bardziej przez uwielbienie Karen Traviss aniżeli jego faktyczne osiągnięcia. Bo jeśli nawet coś zrobił, to tylko z powodu ciążącego obowiązku, w który go wkręcić Shysa, a nie dlatego, że mu zależało, czy miał jakąś wizję dla rozwoju planety.

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 08 Gru 2013, 02:03
przez Kuel
hashhana napisał(a):" Przy ówczesnej sytuacji politycznej w Galaktyce, kontynuowanie polityki Jastera Mereela i pozostawanie, przynajmniej w pewnym stopniu, na uboczu wydarzeń było słusznym posunięciem." - z tym bym polemizowała, bo nie wiemy nic o polityce Jastera Mereela, poza tym, że uważał Mandalorian jedynie za dobrze płatnych najemników. A, że oficjalnie Mandalorą rządzili Pacyfiści w tym okresie, jego polityka nie wydaje się mieć jakiegoś znaczenia dla planety/sektora Mandalory. Jango, jako przywódca Prawdziwych Mandalorian, podporządkował swe decyzje szukaniu zemsty na DW – i wiemy jak wszyscy na tym skończyli.

Boba, jako bądź, co bądź, "Dziedzic Jastera", w jakiś sposób musiał 'oddawać cześć' jego pamięci.
Poza tym- nawet jeśli nie znamy innych części polityki Jastera- to tą jednak, o której wspomniałem, Boba wypełniał. Mimo podejścia osobiście do pewnych spraw, samych Mandalorian trzymał z boku, do czasu wynajęcia ich przez Daalę.
P.S.- shab, te TheCloneWars jakoś nie mogą mi wejść do mózgu. Chociaż w sumie, mówię tu o Prawdziwych Mandalorianach (bo oni są prawdziwi, jak sama nazwa wskazuję!) :wink:
hashhana napisał(a):Więc polityka Boby, jeśli nawet coś kontynuowała, nie była oparta na potrzebach jego podwładnych, ani nie była skierowana ku ewentualnym perspektywom rozkwitu dopóki ktoś go do tego nie zmusił.

A kto go zmuszał do zawiązywania takich sojuszy, jak ten z Verpinami? Ktoś wywierał na nim presję? Wydaje mi się, że nie- i kilka decyzji, mimo niechęci do samego siebie na tym stanowisku, podjął słusznych i nie przynoszących korzyści tylko jemu, ale i swojemu ludowi. Bo mimo wszystko, jakieś poczucie obowiązku miał.

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 08 Gru 2013, 17:27
przez hashhana
Z tym TCW, że ciężko wchodzi, to się nie dziwię xDDD A ich Prawdziwość to temat dyskusyjny. Jak dla mnie może i byli Mando, ale daleko im od ideałów ich przodków (Taungów), toteż nie uważam ich za wyznacznik kultury.

"Dziedzic Jastera" jest o tyle dla mnie śmiesznym określeniem, że - jeśli założymy - Jaster miał jakąś wizję odnośnie Mandalorian, a przez to i politykę dążącą do jej zrealizowania, to Boba wydaje się być pozbawiony zarówno idei jak i ambicji. Jango być może był kiepskim Mandalorem, ale po Galidraanie zaangażował się w plan Dooku, bo miał nadzieję w ten sposób wyeliminować Jedi i jakoś, hmm, nazwijmy to "zadośćuczynić" swoim dawnym podwładnym, co zginęli na Galidraanie. Za to odnoszę wrażenie, że te usilne odniesienia Boby do Jastera to właśnie to - tylko na siłę sklecone frazesy. Jakby bardzo pragnął być jego dziedzicem, powinien lepiej dbać o teraźniejszość i przyszłość planety. A on, jako Mandalor przez ile? 40 lat? nawet języka nie raczył się nauczyć. Dlatego nie umiem na poważnie go wziąć jako "dziedzica Jastera". :roll:
Nie przeczę, że pewnie byli gorsi Mandalorzy, których polityka tylko zaszkodziła planecie bądź wizerunkowi całej kultury, ale większość przynajmniej poświęcała swoje myśli Mandalorze i Mandalorianom. Taungowie wiedli ich na krucjaty, aby spełnić religijne wymogi, by wojownicy mogli zaznać swego honoru i chwały, a także, aby zapaść w pamięci i nie "zniknąć" całkowicie ze świadomości wszystkich ras. Canderous chciał odbudować honor Mandalorian, Vizslowie (Tor i Pre) chcieli powrotu do dawnych korzeni i swoją działalność poświęcili temu. Nawet Jaster w jakimś stopniu miał swoją wizję, czym są Mandalorianie. A Fett? Byleby mu nikt nie zawracał głowy, a robi to, bo Shysa był desperatem i naiwniakiem, wierzącym, że Boba coś zmieni. Być może mógłby zmienić, gdyby zależało mu. Gdyby nie Vongowie, śmierć córki i spór z Jacenem, być może w ogóle by się nie wysilił, aby coś zdziałać dla Mandalory. I to jest mój największy zarzut pod adresem Boby-Mandalora. To, że w ostatnich latach zaczął działać, nie zmienia faktu, że wcześniej olewał całą sprawę jak się dało.

Nie wiem, czy możemy Bobie przypisać zasługę trzymania Mando z boku - w sensie, kiedy? Boba przez większość czasu olewał to, co inni Mando robią. Jeśli się nie angażowali, to raczej z własnych powodów, aniżeli zaleceń Fetta. Chyba, że mówisz o jakimś konkretnym przykładzie, którego nie skojarzyłam (przyznam się szczerze, że ten okres mnie w żaden sposób nie ciekawi, toteż mogę potrzebować wyjaśnienia, jeśli coś przekręciłam ^^).

Kad'ika i jego sojusznicy wywierali na nim presje. A raczej zażądali i w sumie dostali to, bo Fett się jakoś nie stawiał (dla świętego spokoju?). Wnuczka mu wypominała, że jest jak dar'manda, który nic nie wie o swojej kulturze. Bodajże Beviin utrzymywał go w stałej wiedzy "co, gdzie i jak", więc też był siłą oddziałującą. No i to, że w tym okresie Boba miał osobistą vandettę zmuszała go do podjęcia działań, by przypadkiem nie wspomóc Jacena. Czy coś.
Ja nie twierdzę, że podjął złe decyzję, albo, że kierował się tylko swoimi potrzebami. Ale jeśli już działał, to tylko przez poczucie winy/obowiązku wobec Shysy (bądź własna niechęć do Jacena), aniżeli tego, że mu zależało na Mandalorze. Przynajmniej takie mam wrażenie o nim, jeśli chodzi o bycie Mandalorem.

(byłoby fajnie, jakby ktoś się jeszcze włączył w naszą polemikę...)

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 08 Gru 2013, 19:42
przez Kuel
hashhana napisał(a):Nie wiem, czy możemy Bobie przypisać zasługę trzymania Mando z boku - w sensie, kiedy? Boba przez większość czasu olewał to, co inni Mando robią. Jeśli się nie angażowali, to raczej z własnych powodów, aniżeli zaleceń Fetta. Chyba, że mówisz o jakimś konkretnym przykładzie, którego nie skojarzyłam (przyznam się szczerze, że ten okres mnie w żaden sposób nie ciekawi, toteż mogę potrzebować wyjaśnienia, jeśli coś przekręciłam ^^).

Powiem w ten sposób- jakim by nie był Mandalorem, to jednak nim był. I miał jakiś posłuch, taki, jak pozostali Mandalorowie (może trochę mniejszy). Ale nic nie wiemy O Mandalorianach, którzy walczyli w wojnie, dopóki sam Fett do niej nie wszedł. Być może część nie ruszyła do boju ze względu na jakieś własne sprawy, ale tak naprawdę wojna zawsze sprawia Mandalorianom okazję do zarobku (i uciechy :wink: ). Dlaczego więc watachy nie ruszyły do walki, ale wręcz przeciwnie, zbierały się na Mandalorze, odpowiadając na wezwanie? Wydaje mi się, że w tym czasie Mando musieli jednak w jakiś sposób dopasowywać swe decyzje do decyzji Mandalora. Gdy Daala odezwała się do Fetta, wtedy poszli za nim Baltan Carid i inni...

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 08 Gru 2013, 20:06
przez Delta13
A ja mam właśnie spore wątpliwości co do pozycji Mandalora w czasach "współczenych". Jaster był przywódcą niewielkiej grupki i jego główne hasło mówiące o mandalorianach jako najemnikach umniejsza jego pozycji Mandalora. Mam na myśli to że w w jego zamyśle, jak i mandalorianie sami z siebie byli raczej rozproszeni, więc kim miał by rządzić? Co więcej dopuścił do powstania DW i to bez konsekwencji dla nich, co oznacza że można było się przeciwstawić Mandalorowi. Jango jako Mandalor maił wszystkich głęboko... w kaburach. A mimo to nadal był "na stołku" i jakoś wszyscy żyli a Mandalora funkcjonowała. Po jego śmierci pojawiły się głosy że przydał by się nowy mandalor, ale właściwie po co? A Boba Fett? Cóż nie ukrywajmy że musiało dojść do tego że Fett znów będzie Mandalorem ale czy miało to jakieś znaczenie?
Dość mocno zastanawia mnie sens Mandalora w czasach współczesnych. Właściwie co on robi? i na co komu potrzebny? A skoro takiego Jango większość mando znała tylko ze słyszenia to czemu mieli by za nim podążyć, oczywiście jeśli nie mieli w tym zysku? Co mogło się stać tym którzy się sprzeciwili władzy, skoro nawet nie było spisu powszechnego mandalorian? Coś mi się wydaje że Mandalor jest jak Królowa Brytyjska, ot ładna tradycja z przeszłości, ale wymierna władza... no nie do końca.

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 08 Gru 2013, 23:27
przez hashhana
Jak dla mnie posłuch wśród Mandalorian mógł wynikać tylko z ich dobrej woli, bo Fett nie zapracował sobie na niczyi szacunek (poza może udziałem w walce z Vongami... ale w APM nie było, że sam ich Fett wkręcił w te wydarzenia??). I - jak dobrze pamiętam - uznawano go, szanując ostatnią wolę Fenna Shysy.

I zgadzam się z Deltą odnośnie znaczenia władcy, że w tych współcześniejszych czasach władza Mandalora jest nikła. Pamiętacie LS i Cienie M.? Fenn był Mandalorem a i tak grupka mandaloriańskich najemników pracująca dla Imperium miała go gdzieś, gdy próbował ich "przywołać do porządku" podczas negocjacji, które prowadziła Leia. Jak Fenna nie słuchali, to Fett już w ogóle nie musiał mieć posłuchu. No i pozostaje kwestia, ile na serio Fett znaczyłby, a ile miał "poparcia" bo go KT lubiła/potrzebowała, by "wykreować " jego silną pozycję w swoich książkach...

Co do Jastera i DW - z BHC (jak mi mówił Yuri) wynika, że podzielenie wśród Mando trwało od dłuższego czasu, toteż Mereel nie dopuścił do stworzenia DW. To był bardziej wynik wcześniejszych rozłamów, gdzie wybranie Mereela tylko było "kroplą co przelała czarę". Ale to niech jeszcze potwierdzi Yuri, jak ma dostęp do źródła :wink:

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 08 Gru 2013, 23:47
przez Delta13
hashhana napisał(a):Co do Jastera i DW - z BHC (jak mi mówił Yuri) wynika, że podzielenie wśród Mando trwało od dłuższego czasu, toteż Mereel nie dopuścił do stworzenia DW. To był bardziej wynik wcześniejszych rozłamów, gdzie wybranie Mereela tylko było "kroplą co przelała czarę". Ale to niech jeszcze potwierdzi Yuri, jak ma dostęp do źródła :wink:


To kiedy rozłam się zaczął jest sprawą drugorzędną, bo skoro Jaster został Mandalorem to można zakładać że DW zawsze byli w opozycji do "władzy".

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 08 Gru 2013, 23:58
przez hashhana
Delta13 napisał(a):
hashhana napisał(a):Co do Jastera i DW - z BHC (jak mi mówił Yuri) wynika, że podzielenie wśród Mando trwało od dłuższego czasu, toteż Mereel nie dopuścił do stworzenia DW. To był bardziej wynik wcześniejszych rozłamów, gdzie wybranie Mereela tylko było "kroplą co przelała czarę". Ale to niech jeszcze potwierdzi Yuri, jak ma dostęp do źródła :wink:


To kiedy rozłam się zaczął jest sprawą drugorzędną, bo skoro Jaster został Mandalorem to można zakładać że DW zawsze byli w opozycji do "władzy".


To raczej jest bardziej skomplikowane. Zwłaszcza, że całe ugrupowanie wojowników było opozycją do oficjalnej/legalnej władzy Mandalory, która spoczywała w rękach Neo-Mandalorian. Ale chyba poczekam na Yuriego, może on lepiej będzie umiał ogarnąć i przekazać jak to było z władzą tamtego okresu...

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 09 Gru 2013, 00:21
przez Kuel
hashhana napisał(a):Jak dla mnie posłuch wśród Mandalorian mógł wynikać tylko z ich dobrej woli, bo Fett nie zapracował sobie na niczyi szacunek (poza może udziałem w walce z Vongami... ale w APM nie było, że sam ich Fett wkręcił w te wydarzenia??). I - jak dobrze pamiętam - uznawano go, szanując ostatnią wolę Fenna Shysy.

Ale nie wspomniałem, że sobie czymś zapracował. Posłuch mógł wynikać z innych rzeczy, jak na przykład szacunek dla nazwiska... Ale w jakimś stopniu był obecny.

Co do realnej władzy Mandalora... To chyba zależy od Mandalora, jego charyzmy, prestiżu, bo o ile Ci ostatni o posłuch wśród wszystkich Mandalorian szczególnie nie zabiegali, o tyle na przykład Mandalor Ostateczny zgromadził pod sobą mnóstwo klanów i szli za nim wszyscy (może było jeszcze kilku odszczepieńców, ale takowi zawsze będą). Po książce 'Revan' widać, że klany nigdy nie były tak zgodne, ale kiedy już nowy Mandalor się pojawił, niewielu było takich, którzy go otwarcie bojkotowali (choć pojawiało się, rzecz jasna, kręcenie nosem).
Ale myślę, że władza Mandalora, to pomysł na osobny temat i osobną dyskusję.

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 09 Gru 2013, 00:32
przez Delta13
Tak ale czasy kiedy Mandalorianie byli armią, znacząco różnią się od tego co mamy "teraz". Kiedyś była wojna, a mondo'ad byli żołnierzami, podlegali pod wodza Mandalora który każdego dnia wydawał rozkazy i miał realny wpływ na przebieg wojny. Poza możliwością obserwacji faktycznych działań i decyzji mogli także obserwować Mandalora " w akcji". Na dodatek cała galaktyka była pochłonięta wojną, przyłączenie się do Mandalora było bardzo rozsądnym rozwiązaniem. Ale w czasie dobrobytu jak widać w przypadku Jastera tylko "garstka" otaczała wodza.
No i cały czas przewijające się klany i nazwiska. Ilu było tych "rodzimych" Mandalorian ze szlacheckimi można by powiedzieć nazwiskami a ilu z nich było przybłędami, lub ile klanów tworzyły małe rodziny? I co dla takich przysposobionych mando mogło znaczyć nazwisko Fett? Ot trzeba było dodać kolejny rozdział do historii wielkiego Boby, bo przecież bycie najlepszym łowcą to za mało.

Kuel jak przeniesiesz dyskusję to ta umrze :wink:

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 09 Gru 2013, 00:43
przez hashhana
Kuel napisał(a):
hashhana napisał(a):Jak dla mnie posłuch wśród Mandalorian mógł wynikać tylko z ich dobrej woli, bo Fett nie zapracował sobie na niczyi szacunek (poza może udziałem w walce z Vongami... ale w APM nie było, że sam ich Fett wkręcił w te wydarzenia??). I - jak dobrze pamiętam - uznawano go, szanując ostatnią wolę Fenna Shysy.

Ale nie wspomniałem, że sobie czymś zapracował. Posłuch mógł wynikać z innych rzeczy, jak na przykład szacunek dla nazwiska... Ale w jakimś stopniu był obecny.

Co do realnej władzy Mandalora... To chyba zależy od Mandalora, jego charyzmy, prestiżu, bo o ile Ci ostatni o posłuch wśród wszystkich Mandalorian szczególnie nie zabiegali, o tyle na przykład Mandalor Ostateczny zgromadził pod sobą mnóstwo klanów i szli za nim wszyscy (może było jeszcze kilku odszczepieńców, ale takowi zawsze będą). Po książce 'Revan' widać, że klany nigdy nie były tak zgodne, ale kiedy już nowy Mandalor się pojawił, niewielu było takich, którzy go otwarcie bojkotowali (choć pojawiało się, rzecz jasna, kręcenie nosem).
Ale myślę, że władza Mandalora, to pomysł na osobny temat i osobną dyskusję.


Jak dla mnie Fett, który ma posłuch przez nazwisko, jest tylko argumentem przeciw jego znaczeniu. Bo wychodzi na to, że jego "władza" bazuje na prestiżu przodków; na tym, co inni zapracowali. Tym bardziej jego rządy to wynik dobrej woli Mandalorian, aniżeli jego własne sukcesy. Co jest smutne, bo Boba jest i sprytny i realistyczny w swym osądzie, mógłby być Mandalorem całkiem zacnym, gdyby się zechciał ku temu przyłożyć. Ale mu najzwyczajniej na tym nie zależało, chociaż tak bardzo chciał, by Jango był z niego dumny, bla bla bla :roll:

Nie porównywałabym obecnej sytuacji z Ostatecznym. Po pierwsze, Taungowie inaczej spostrzegali swego wodza niż ludzie - Mandalor miał absolutną władzę, nawet mógł zagrać całym narodem jak to zrobił Nieposkromiony w swej walce z Ulicem, przegrać ją i nadal być szanowanym przez podwładnych, których ucieszyła nowa krucjata. Dla nich liczyło się szukanie nowych możliwości walki, by spełniać boską wodzę. Nie zabiegali o władzę dla władzy. A ludzie i osobnicy innych ras byli wtedy pod bezpośrednim wpływem pierwszych Mandalorian.
Tyle, że kiedy Taungowie zniknęli, zaraz ludzie/ich klany zaczęli swoje walki o maskę/władzę, choć to najlepszy powinien po nią sięgnąć, a nie pierwszy lepszy znalazca... widać ludzie zawsze będą ludźmi. Ale fakt, to temat na inną dyskusję.

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 09 Gru 2013, 00:44
przez X-Yuri
Biorąc pod uwagę, że w konflikcie znanym jako wojna domowa klany były podzielone - członkowie klanu Vizsla znajdowali się zarówno wśród zwolenników DW, TM jak i Nowych, to ciężko mówić o tym kto względem kogo był w opozycji i kto był tą bardziej prawomocną władzą ; d

I, "współczesne" ? Pierwszy przypadek dwóch Mandalorow pochodzi z czasów gier KOTORowych, czyli Nieznany Mandalor ; d W czasach TORowych mamy jeszcze kwestię schizmy konkwistadorów gdzie Mandalor wybił buntująca sie mu grupe^

Kuel napisał(a):Gdy Daala odezwała się do Fetta, wtedy poszli za nim Baltan Carid i inni...

Fakt, że Daala ich wynajmowała, sowicie opłacając, to szczegół ? : D Jak już to więcej sensu ma argument z asteroid Roche^ (I tego, że Mandalorianie respektowali pakt, broniąc Verpinów bez żadnej szczególnej zapłaty^)

Delta13 napisał(a):Co więcej dopuścił do powstania DW i to bez konsekwencji dla nich, co oznacza że można było się przeciwstawić Mandalorowi.

Raczej, że nie był Mandalorem z poparciem pozwalającym mu na pozbycie się konkurentów : d I przeciwstawianie sie to nic nowego, patrz to co wyżej przytoczyłem o Nieznanym.

Kuel napisał(a):Po książce 'Revan' widać, że klany nigdy nie były tak zgodne, ale kiedy już nowy Mandalor się pojawił, niewielu było takich, którzy go otwarcie bojkotowali (choć pojawiało się, rzecz jasna, kręcenie nosem).

A Mandalorem zostawał ktoś kto zdobył maskę, dzięki (w domyśle, bo wmieszał się Revan) szczęściu : d

hashhana napisał(a):Kad'ika i jego sprzymierzeńcy zasadniczo wymusili to na Bobie, aby zaczął coś robić.

Oj tam od razu wymusili! To, że szantażowali go układem"albo poparcie albo umrzesz" to jeszcze nie wymuszenie, co najwyżej subtelna aluzja! : d

Kuel napisał(a):Poza tym- nawet jeśli nie znamy innych części polityki Jastera- to tą jednak, o której wspomniałem, Boba wypełniał. Mimo podejścia osobiście do pewnych spraw, samych Mandalorian trzymał z boku, do czasu wynajęcia ich przez Daalę.

A Murkhana i atak na nią? (O fakcie, że brał udział w ubiciu jednej z prominentnych figur jednej ze stron nie wspomnę... no ale miał córkę w zamian odzyskać ; d)

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 09 Gru 2013, 17:36
przez hashhana
Hehe, chyba wychodzi na to, że Shysa źle się zabrał do rekrutowania Fetta - zamiast uczynić go Mandalorem "na łożu śmierci", powinien go wynająć na kontrakt. Skoro Bobę trzeba było odpowiednio zmotywować, to może wypełnienie zlecenia jako wynajęty łowca, gdzie jego dobre imię i honor było na szali, podziałałoby lepiej xDDD

A zapłatą dla Mando od Verpinów nie było przypadkiem stały dostęp do ich technologii? Bronili sojuszników, ale dlatego, że coś mieli z tego sojuszu, toteż jakby Jacen wygrał, odcięłoby to od ich korzyści??

Mówisz Yuri, że Kad'ika użył subtelność cegłówki, aby dotarło dobrze do Boby? xDDD

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 10 Gru 2013, 02:43
przez X-Yuri
hashhana napisał(a):A zapłatą dla Mando od Verpinów nie było przypadkiem stały dostęp do ich technologii? Bronili sojuszników, ale dlatego, że coś mieli z tego sojuszu, toteż jakby Jacen wygrał, odcięłoby to od ich korzyści??


Niby tak, choć to i tak inna sytuacja niż Daala. Tam wynajmowała konkretną grupę za konkretną kasę, każdy walczył za to co dostanie do sakiewki. Walka w obronie Verpinów w imię technologi służącej całej Mandalorze itd, to co innego : P (Idąc dalej, wszyscy zawsze walczą za coś - kasę, chwałę, satysfakcję z zabicia setki wrogów... ; d)

Re: #1- Ocena polityki Boby Fett'a

PostWysłany: 14 Gru 2013, 12:19
przez hashhana
X-Yuri napisał(a):
hashhana napisał(a):A zapłatą dla Mando od Verpinów nie było przypadkiem stały dostęp do ich technologii? Bronili sojuszników, ale dlatego, że coś mieli z tego sojuszu, toteż jakby Jacen wygrał, odcięłoby to od ich korzyści??


Niby tak, choć to i tak inna sytuacja niż Daala. Tam wynajmowała konkretną grupę za konkretną kasę, każdy walczył za to co dostanie do sakiewki. Walka w obronie Verpinów w imię technologi służącej całej Mandalorze itd, to co innego : P (Idąc dalej, wszyscy zawsze walczą za coś - kasę, chwałę, satysfakcję z zabicia setki wrogów... ; d)


Hm, czy na serio taka inna? Czy możemy powiedzieć, że znamy warunki na których walczyli ci Mando w obronie Verpów?
Może jako żołnierze mieli swoją stawkę kasy za udział w walce? A może mieli pierwszeństwo do takowej broni? Co znaczyło, że walczyli z myślą o sobie, nie o pakcie/dobrze planety. Bo dla mnie ten sojusz jest zwykłym wynajmem Mandalorian, tylko, że pod inną nazwą niż zlecenie, a zamiast kasy do sakiewki, mają broń do łapy...

Oczywiście, że każdy walczy dla czegoś. Ale jest różnica między ideologicznymi pobudkami, których nie przełoży się na materialną wartość, a zabijaniem dla kasy. Zresztą, w takim razie, Mandalorianie nigdy nie walczyli dla dobra swej planety, a dla własnych korzyści xD Ups, Fenn walczył o wolność. Pre chciał wyzwolenia od Republiki. Hm, a Boba Fett? Zemsty na Jacenie... heh. Czyżby nasza dysputa doszła do końca? xD