Przeglądając ostatnio Star Wars pl, trafiłam na news głoszący iż jedno z powstających na czterdziestolecie SW opowiadań poświęcone będzie jednemu z naszych ulubionych Łowców Nagród. Zamieszczono nawet ujawniony fragment razem z tłumaczeniem z przysłowiowej "wolnej stopy". https://starwars.pl/2017/10/boba-fett-zabiera-glos-czyli-kolejne-opowiadanie-z-facpov/
I jak Mandę kocham, to mnie nie powala. Albo raczej powala, ale w sensie negatywnym. Oj, mam wrażenie, że zatęsknimy do płaczącego Boby w wydaniu pani KT, bo tamten może i był zbyt sentymentalny i wrażliwy, jednak przynajmniej był dojrzały. Czytając ten fragment, tak po polsku, jaki po angielsku miałam wrażenie, iż czytam internetowy pamiętnik jakiegoś nastolatka, który to opowiada jaki to on nie jest wyczepisty. A Lorda Vadera przedstawia jak "złego niedobrego nauczyciela" który śmiał mu nie dać 5 za sama tylko wyczepistość. Generalnie mam wrażenie, że największy łowca nagród stał się niedojrzałym bachorkiem z przerostem ego, którego niebyło komu przełożyć przez kolano gdy dorastał.
A może to ja poprsotu nie rozumiem nowego rodzaju "badassowstwa"? Błagam powiedzcie, że niejestem w tym uczuciu odosobniona.