Tak po pierwsze to Wesołych Świąt
Po drugie to
podobnie jak rok temu postanowiłam upiec coś Mandaloriańskiego na święta. Jednak krzywo powyginane blaszki przestały mi się podobać, więc do głowy wpadł mi szalony pomysł, który chcę wam opisać
Idea całekiem prosta - tak zwane pieczątki do ciasta, czyli specjana foremka robiąca wgłębienia w cieście, które układają się w jakiś wzór. Zaczęłam więc od prostego szkicu.
Następnie obrysowałam go wektorowo żeby łatwiej było mi przekształcić wszystko na modele 3D.
I tu zaczęły się powoli problemy, bo modelami 3D bawię się może od jakiś dwóch miesięcy... Ale udało się w końcu coś sklecić i można było kombinować dalej.
HackerSpace Wrocław posiada drukarkę 3D i zgodzili się żebym na niej wydrukowała foremki. Wystarczyło, że kupię filament (wkład do drukarki) ^^
Nadeszła najgorsza część czyli sam druk. Pewnie większość z Was wie, że drukarki 3D są strasznie wolne... Jedna foremka drukowała się około półtora godziny. Jednak za nim w ogóle mogliśmy wziąć się za druk trzeba było przekonwertować modele z plików blendera (narzędzia, którego używałam do robienia modeli) do spacjalnych plików w których zapisany jest ruch głowicy drukarki. Okazało się, że modele trzeba troszkę poprawić żeby dało się to zrobić... I w ten magiczny sposób zaczęłam od pliku slave.blend a skończyłam na slave4.blend. Co ciekawe plik slave1.blend nigdy nie powstał bo po slave.blend powstał od razu slave2.blend. Taka trochę ironia. Za to czaszeczka miała aż 6 wersji. Jednak w przeciwieństwie do Slave'a błędy pokazywały się dopiero przy samym druku i to dopiero przy drukowaniu wypustek, do których drukarka docierała po 40 minutach druku. Żeby było jeszcze gorzej udało nam się dotrzeć do przyczyny błędu dopiero za trzecim razem (czyli używając podstawowej matematyki - 80 minut zmarnowane). Zabawę z drukarką zaczeliśmy o 18, skończyliśmy o 3 nad ranem -.-
Ale wyszły z tego piekne foremki, teraz już wszystko będzie ok, prawda?
Moja mama doradziła mi
ten przepis z dodatkowym żółtkiem na porcję ciasta. I w tym momencie okazało się, że po pierwsze foremki są troszkę za grube, ale mniejsza o to bo ciasto nijak nie chce się od nich odkleić.
Po rozważeniu wszystkich możliwych rozwiązań (łącznie z poddaniem się w tym roku) postanowiłam "rozwalić" foremki na dwie cześci - obrys i podstawkę. Na szczęście drukarka drukuje warstwowo, więc jak nóż się wbił w dobre miejsce to zaczynało iść całkiem sprawnie.
W sumie foremki w takiej postaci są dużo wygodniejsze w użyciu, więc może to dobrze, że tak wyszło ^^
W piekarniku wyglądało troszę jakby zaczęły rosnąć (co zepsułoby wzorki, więc było to mocno nieporządane :O)
Ale na szczęście, po wyjęciu, wszystko wyglądało dobrze
Teraz wystarczyło do "dziur" wlać czekoladę i ta daaam
Gotowe ciasteczka
A żeby nie było, że tylko jakieś Gwiezdne Wojny wpycham rodzinie, to "tradycyjnych" też się narobiłam
Ale z nimi to już nie było takich przygód